Artur Rogalski z Muzeum Zbrojowni na Zamku w Liwie i Andrzej Chojnacki z Muzeum Regionalnego w Siedlcach mówili o żołnierzach Wielkiej Armii, którzy po klęsce 1812 osiedli na terenie departamentu siedleckiego. Ślady po nich można znaleźć w starych księgach parafialnych, na cmentarzach, ale i w opracowaniach historycznych. – Przykładem człowieka, który chciał tu zostać, był Pierre Levittoux, sierżant armii francuskiej, który był m. in. dzierżawcą dóbr probostwa siedleckiego. Takich osób znaleźliśmy w naszym regionie co najmniej kilkanaście – mówi Andrzej Chojnacki. Wspomniany Pierre Levittoux to ojciec działacza niepodległościowego z Łukowa, Karola Levittoux, który zapisał się na kartach polskiej historii dramatyczną, samobójczą śmiercią po aresztowaniu i brutalnym śledztwie w warszawskiej cytadeli.
Na konferencji pojawili się również kolekcjonerzy, którzy wcześniej dostarczyli wiele unikalnych pamiątek po epoce napoleońskiej na odbywającą się w zamku wystawę. Maciej Prószyński udostępnił kilka starych bagnetów oraz setkę kart pocztowych, poświęconych Cesarzowi Francuzów i jego wojskom: – Tysiące takich kart wydano na przełomie XIX i XX wieku, kiedy przypadały setne rocznice słynnych bitew epoki napoleońskich. Stawiano z tej okazji pomniki, malowano obrazy, a ówcześni producenci pocztówek trzymali rękę na pulsie.
Marek Axentowicz opowiedział nam o cynowych figurkach żołnierzy, służących do budowania historycznych dioram: – Trzydziestomilimetrowe figurki, pomalowane według obowiązującej w danej epoce kolorystyki. Obdarowaliśmy nimi z żoną kilka muzeów: Muzeum Sienkiewicza, gdzie daliśmy atak husarii, Muzeum Romantyzmu, gdzie jest gabinet szwoleżerów gwardii napoleońskiej, czy w Ostrołęce, gdzie również pokazaliśmy najważniejsze bitwy z tamtych czasów. Epoka napoleońska była w historii wojskowości jedną z najbardziej kolorowych, bo przedtem na drogie barwniki do ubrań stać było tylko rycerstwo.
Piątkową konferencję uświetniło czytanie „Nędzników” Vitora Hugo – oczywiście w oryginale, po francusku, w wykonaniu młodzieży węgrowskiego I Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza. Choć na świecie rządzi dziś angielszczyzna, to francuski nadal jest w szerokim użyciu, m.in. w Belgii, Szwajcarii i wielu krajach afrykańskich. A francuska kultura, zarówno dawna, jak i współczesna, ma wielu fanów. – Staram się przekazywać jak najwięcej wiedzy pozajęzykowej. To powoli kiełkuje i dla niektórych uczniów stało się pasją. A co do lokalnych śladów po czasach napoleońskich: dwie moje uczennice nosiły mocno spolszczone nazwiska francuskie. Zapalone do nauki, deklarujące udział w maturze z języka francuskiego. Zgaduję, że odezwał się tu jakiś ukryty gen – mówi Joanna Częścik, nauczycielka z węgrowskiego LO.
Konferencja odbywała się pod patronatem francuskiej ambasady, która z wielkim zadowoleniem przyjmuje fakt, że wspólną historią Polski i Francji zajmują się nie tylko ośrodki uniwersyteckie w wielkich miastach. – Mamy stypendia dla polskich badaczy. Co roku organizujemy otwarty nabór, aby mogli wyjeżdżać do Francji i prowadzić poszukiwania w naszych archiwach. Zainteresowanie jest duże, jest to kilkadziesiąt i więcej osób rocznie. Cieszymy się, że możemy się zbierać wokół tego co nas łączy. Dla nas to jest istotne w kontekście francuskiej prezydencji w Radzie Europejskiej – powiedziała Radiu Podlasie Emeline Quintin, koordynator ds. nauki i współpracy uniwersyteckiej.
14 maja w Liwie drugi dzień Weekendu Francuskiego, który połączy się z Nocą Muzeów. O godzinie 16.00 i 18.00 odbędą się pokazy dań kuchni francuskiej, a o 20.00 – koncert francuskiej piosenki. Od godziny 18.00 do północy będzie można zwiedzać stałe i czasowe ekspozycje muzealne, włącznie z wystawą „Dał nam przykład Bonaparte”.
GALERIA ZDJĘĆ

.jpg)

AB [ja]