Były prezes stadniny przyznaje, że w ubiegłych latach podczas licytacji zdarzały się nieporozumienia, ale było to na bieżąco wyjaśniane.- Jeżeli z jakiegoś powodu wycofywał się ten, który dał najwyższą cenę, to zakup proponowano kolejnemu kupującemu, który zaoferował kwotę niższą. Wszystko odbywało się publicznie i jawnie – mówi.
- Najbardziej smutne jest to, że cała ta sytuacja, w ciągu pierwszych 10 minut aukcji położyła w gruzach wszystko to, co żeśmy budowali przez dziesięciolecia - ubolewa Marek Trela. - Aukcja janowska była uznawana za taką, na którą się przyjeżdża nie tylko żeby kupić konia, ale i zobaczyć za ile można własnego konia sprzedać. Tutaj były ceny tzw. „ prawdziwe”, uzyskane w uczciwej, otwartej licytacji i to były ceny które musiały być zapłacone – wyjaśnia.
Jego zdaniem suma uzyskana z całej aukcji nie była zła. - Bywały trudniejsze lata. Zdarzało się, że kupcy nie mogli dojechać. Cieszyliśmy się, że aukcja w ogóle się odbyła. Teraz rynek był, ale licytacją pierwszej klaczy spłoszono potencjalnych nabywców – podkreśla.
- Legła w gruzach reputacja polskiej hodowli konia arabskiego. Ludzie mówią, że nie przyjadą więcej, bo nie wiedzą czy nie licytowali ze „ścianą”, czy koń którego kupili jest ich koniem. Mam nadzieje że to będzie przedmiotem dochodzenia prokuratorskiego – mówi Marek Trela. Były prezes janowskiej stadniny nie potrafi wskazać osób winnych i zapewnia, że on sam nie brał udziału w aukcji a jedynie pośredniczył w przekazaniu telefonu rozmówcy. Zapowiada także, że zgłasza sprawę do prokuratury bo, jak stwierdza „nie może patrzeć, jak niszczy się pracę jego i jego współpracowników”.
POSŁUCHAJ WYWIADU
Marek Trela został w lutym br. odwołany z funkcji prezesa Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Ze stadniną związany był od 1978 roku, a od 16 lat był jej prezesem.
EŁ
PRZECZYTAJ: Opinia w sprawie aukcji koni w Janowie Podlaskim