Awarie jako owoce kryzysu motoryzacyjnego?
Niestety pierwsza dekada dwudziestego pierwszego wieku upłynęła na kontynencie europejskim i Ameryki Północnej pod znakiem recesji, która dotknęła praktycznie każdą gałąź gospodarki - w tym również branżę motoryzacyjną. Producenci samochodów notowali rekordowo niskie wskaźniki sprzedaży nowych aut ze względu na mniejszą zasobność portfeli potencjalnych klientów, więc starali się robić wszystko, by sprostać trudnej sytuacji.
Pierwsza dekada po roku dwutysięcznym to właśnie czas, kiedy niektóre marki łączyły się w grupy koncernów, a koncerny motoryzacyjne szukały słabszych firm, które byłyby idealnym kąskiem do wchłonięcia i powiększenia rzeszy klientów. Idąc dalej postanowiono szukać tańszych dostawców podzespołów i modernizować linie produkcyjne tak, by minimalizowały one koszty. Do gry weszło wiele tanich, średnich jakościowo chińskich kontrahentów, którzy niezauważenie zaczęli produkować wszelkiego rodzaju części niższej niż wcześniej jakości. Do tego weszły regulacje ekologiczne narzucające na marki obowiązek montażu wynalazków takich jak EGR, czy DPF, które często spędzają z powiek wielu nieświadomym kierowcom. Do tego doliczyć należy kiełkujący trend dbania o kulturę pracy silnika i wyciskanie z niego większej niż wcześniej mocy przy tej samej pojemności (dzisiaj jest to tzw. downsizing). Zaowocowało to masowym wprowadzaniem sprzęgieł z kołem zamachowym dwumasowym, produkcję silników z turbosprężarkami (które początkowo świetnie nakręcały marketing danego modelu), wielowahacze i komputerowe sterowanie silnikiem. Doszło więc do sporej komplikacji konstrukcyjnej całego samochodu, więc tym samym przybyło również wiele jeszcze niedoskonałych elementów, które prędzej czy później ulegały awariom. Pamiętajmy też, że ów niedoskonałe modele ciągle jeżdżą po polskich drogach i funkcjonują na rynku wtórnym!
Drogie części - tanie zamienniki
Pomimo, iż producenci często korzystają z taniej produkcji podzespołów, to w przypadku, kiedy dochodzi do konieczności ich wymiany, tzw. oryginalne elementy są w wielu przypadkach nieopłacalne. Warsztaty polecają wtedy tańsze zamienniki, co klientów oczywiście cieszy. Jednak w wielu przypadkach (choć bywa też zupełnie odwrotnie) nieoryginalne podzespoły są zwyczajniej mniej żywotne. Przekłada się to na częstsze wizyty w warsztacie z tymi samymi naprawami (Patrz też: Warsztat online Autodoc – naprawa na własną rękę).
W przypadku kół dwumasowych, ze względu na nieraz ogromne koszty podzespołów, ludzie decydują się na stosowanie zaślepek. Tak zmodyfikowane sprzęgło nie spełnia wymogów przewidzianych w projekcie i może nadmiernie obciążać np. wał skrzyni biegów doprowadzając po większym przebiegu nawet do jego pęknięcia. Kolejną sprawą są tanie części elektroniczne, które owocują pojawianiem się licznych błędów w komputerze lub niewłaściwym sterowaniem silnikiem doprowadzającym np. do nieprawidłowego przepływu powietrza, co w efekcie przyczynia się do dymienia, awarii turbin lub pękających węży.
Nieświadomość kierowców
Istnieje w świecie motoryzacyjnym powiedzenie mówiące, że ten, kto przesadnie oszczędza, traci podwójnie. Nie ma chyba bardziej prawdziwego stwierdzenia. Niestety zasobność portfela polskiego kierowcy wciąż jeszcze nie dorównuje zamożności ludzi z innych krajów Unii Europejskiej. Dlatego właśnie często dokonuje się napraw we własnym zakresie, "byle tylko chodziło". Tak "zapicowane" samochody trafiają na rynek wtórny, po czym niczego nieświadomy nabywca musi męczyć się z ciągle psującym się egzemplarzem i "awaryjną" marką. Innym, patologicznym przykładem mogą być nieuczciwe warsztaty żerujące na negatywnej opinii danej marki. Nieświadomego motoryzacyjnie klienta łatwo jest oszukać. Więc jeśli po jednej wizycie w warsztacie pojawiają się kolejne, nieoczekiwane usterki, powinna się nam zapalić lampka ostrzegawcza w podświadomości i powinniśmy zastanowić się, nad wizytą w innym punkcie naprawy samochodów. Warto przed taką wizytą zasięgnąć opinii w internecie, bo być może ktoś już odkrył godnego polecenia mechanika.
Kolejną rzeczą przyczyniającą się do awaryjności jeżdżących po polskich drogach samochodów jest przeciąganie niezbędnych napraw. Często kierowcy nawet nie wiedzą, że coś z samochodem jest nie tak i nie zdają sobie sprawy, na ile poważna jest dana usterka. Panuje również przeświadczenie, że dopóki samochód jeździ i odpala, nie trzeba udawać się do warsztatu. Nic bardziej mylnego. Okazuje się bowiem, że często jedna mała rzecz jak np. termostat powodujący niedogrzewanie się lub nadmierne wychładzanie się silnika może spowodować wiele innych, poważnych awarii. Zbyt niska temperatura powoduje niewłaściwe smarowanie wewnątrz komory spalania, nadmierne zużywanie się elementów silnika i również niewłaściwą pracę turbosprężarki. Koszty ostatecznych napraw mogą skazać samochód na złomowanie. Z kolei jedna stukająca tuleja wahacza może doprowadzić nawet do jego zerwania lub uszkodzenia pozostałych elementów układu jezdnego. Wypadek tym spowodowany skaże nas również na niebotyczne koszty napraw!
Jak temu zaradzić?
Przede wszystkim konieczne są regularne wizyty w dobrym, zaufanym warsztacie. Diagnoza i przegląd nie kosztują wiele, a mogą wykryć zawczasu pewne drobnostki, które po dłuższym czasie przerodzą się z pewnością w serię dużych problemów. Dalej należy zadbać o wymianę na czas elementów eksploatacyjnych takich jak amortyzatory, klocki hamulcowe, filtry, oleje itp. Części należy kupować w sprawdzonym sklepie stacjonarnym lub internetowym (jak np. autodoc.pl i nie pozwolić sobie na zamawianie przez warsztat zamienników niewiadomego pochodzenia sprzedawanych z dodatkową marżą! Pamiętajmy, że można przyjechać do warsztatu z własnymi częściami i nikt nie ma prawa nam narzucać innych podzespołów niż te, które chcemy!
Kwiecień 2024
