Co ciekawe, większość „przyłapanych” na tym twierdzi, że to bez ich wiedzy ktoś, kiedyś wykonał takie „obejście” i tak sobie pobierali wody tyle, ile potrzeba a płacili za trochę. – W większości przypadków ludzie przychodzą, starają się to regulować, bo jeśli - jak twierdzą - nie mieli tej wiedzy, nie mieli świadomości, ktoś to zrobi bez ich wiedzy i zgody, to my też staramy się podejść do tego po ludzku - mówi burmistrz Łaskarzewa Lidia Sopel-Sereja. – Ale są też i tacy, którzy przybiegają z awanturą, tłuką rękami po biurkach tak, że podskakują cukierniczki do góry, grożą, starają się niemalże rozwiązania siłowe stosować, bo niektórzy uważają, że jak są mężczyznami rosłego wzrostu i głośno krzyczą, to wolno im więcej, może są ponad prawem. Staramy się jakoś sobie z tym radzić - dodaje.
Według burmistrz problem jest, bo miasto wydobywa 290 tys. metrów sześc. wody rocznie, a wyfakturowanych jest niecałe 200 tys. metrów sześc. Widać z tego, że gdzieś ta woda ginie i władze miasta wiedzą gdzie. Ale o to Waldemar Jaroń zapytał burmistrz Lidię Sopel-Sereja.
Fot główne - poglądowe
WJ/Garwolin/DJ