Nawiązując do perspektyw jakie stoją obecnie przed sadownikami Jerzy Remiszewski powiedział, że jest szansa na przynajmniej częściowe zminimalizownie strat. Właściciele sadów muszą teraz zainwestować w środki, które będą pobudzały rozwój drzew, co w niewielkim stopniu może, ale nie musi, sprawić, że przynajmniej część sadów uda się uratować. Jest to jednak niepewna inwestycja, podkreślił gość Radia Podlasie. Jego zdaniem wcześniej nie dało się uratować sadów. Instalacje pozwalające przeciwdziałać skutkom mrozu są bardzo drogie, poza tym, nie zawsze można z nich skorzystać. Okrywanie agrowłókniną możliwe jest w przypadku truskawek – i tu prawdopodobnie nie będzie aż tak wielkich strat, ale w przypadku drzewek owocowych, takiej ochrony się nie stosuje….
Zdaniem Jerzego Remiszewskiego, nie można liczyć również na ubezpieczenia. Te, które można było zawrzeć w połowie kwietnia jeszcze nie zaczęły działać, kiedy przyszły pierwsze mrozy, a w przerwie między ich falami odpowiednie komisje nie miały szans na oszacowanie pierwszych strat. To spowodowało, że sadownicy nie mogą liczyć na odszkodowania. Jak powiedział gość Radia Podlasie, system ubezpieczeń musi zostać zreformowany. Jego zdaniem potrzebna jest zmiana polegająca na upowszechnieniu tych ubezpieczeń. Wtedy firmom będzie opłacało się proponować takie rozwiązania, a straty będą rekompensowane.
MJi/DJ