Komplementy od szefów
Już sama ta garść liczb daje pojęcie o skali przedsięwzięcia, ale pewne sprawy wymagają uściślenia. Dla działającej na skalę globalną (11 tys. pracowników w ponad 90 zakładach w 23 krajach na 6 kontynentach) amerykańskiej firmy Valmont inwestycja w Siedlcach ma duże znaczenie, o czym świadczyła liczna obecność korporacyjnej wierchuszki, z prezesem całej korporacji Stephenem Kaniewskim, zakładającym polską filię Robertem Meaneyem oraz grupą menadżerów odpowiadających za rynki europejskie. Podkreślali oni, że produkowane w Siedlcach konstrukcje (głównie słupy oświetleniowe, ale też bardziej skomplikowane konstrukcje dla energetyki i telekomów) trafiają do 26 krajów. Komplementowali siedlecką załogę za zaangażowanie i świetne wyniki, wspominali skromne początki, kontrastując je z obecnym zaawansowanym rozwojem, uchylili też kapelusza przed lokalnymi władzami za stworzenie przyjaznego klimatu dla biznesu.
Słup też może być innowacyjny
Miejscowe kierownictwo – prezes spółki Valmont Polska Artur Grynkiewicz i kierownik zakładu Dariusz Wierzbicki – oraz pracujący w zakładzie inżynierowie podkreślali z kolei innowacyjność inwestycji. Unia Europejska dorzuciła do niej blisko 20 mln zł, bo produkowane tu słupy zaprojektowano w sposób zwiększający bezpieczeństwo w razie wypadku. O stare latarnie żelbetowe samochód potrafił się doszczętnie rozbić lub się wokół nich „owinąć”, nie dając kierowcy i pasażerom prawie żadnych szans na przeżycie. Nowsze latarnie stalowe przy uderzeniu się po prostu przewracają. Te najnowsze, wykonane w technologii słupa bezpiecznego – również, ale w taki sposób, żeby uderzający w nie samochód wytracił prędkość nie rozlatując się doszczętnie i nie odbijając np. na przeciwległy pas ruchu, gdzie mógłby spowodować kolejny wypadek. Opanowanie tej technologii wymagało dużej pracy inżynierskiej i całej serii crash-testów, ale teraz firma może się pochwalić produktem z certyfikatami bezpieczeństwa.
Park maszynowy szyty na miarę
Również wytwarzanie tych słupów odbywa się w sposób nowoczesny, stosowany tylko w kilku miejscach na świecie. Wycięta z ogromnych rolek blacha nie jest gięta w prasach, ale zwijana i zgrzewana w specjalnej maszynie. W efekcie powstaje słup o przekroju okrągłym, a nie wielokątnym, mający kształt nie walca, ale stożka. Można zużyć mniej stali przy tych samych parametrach wytrzymałościowych.
Menadżerowie i inżynierowie Valmont Polska podkreślali elastyczność nowej linii. Może ona wytwarzać słupy o różnej długości i z blachy o różnej grubości, zależnie od życzenia klienta. Spora część maszyn powstała na specjalne zamówienie, projektowana specjalnie dla siedleckiego zakładu. Nowe urządzenia już działają, choć jest to jeszcze faza rozruchu. To i owo trzeba tam wyregulować, załoga wciąż się szkoli, ale w ciągu kilku miesięcy zakład osiągnie docelową wydajność.
Podczas otwarcia zwracano też uwagę na zmniejszony wpływ fabryki na środowisko. Zastosowano w niej energooszczędne oświetlenie, wykorzystuje się energię słoneczną, ogranicza się także zużycie plastiku do opakowań.
Dobrzy sąsiedzi
Jeśli chodzi o relacje z Mostostalem – to choć Valmont Polska „poszedł na swoje”, będzie nadal jednym z największych klientów jego ocynkowni, zabezpieczając tam swoje produkty przed korozją. Firmy graniczą „przez płot”, a w płocie tym wykonano przejazdy, aby nie wozić konstrukcji naokoło, ulicami Sucharskiego i Terespolską. Trwająca dwie i pół dekady ścisła kooperacja będzie więc utrzymana.
AB/DW
Kwiecień 2024
