Szef MON jest zadowolony z tempa formowania nowej dywizji. Przypomnijmy, że od 1 września ma ona nie tylko „mózg”, czyli sztab i 18. batalion dowodzenia, ale również „pięści” w postaci podporządkowanych jej dwóch istniejących wcześniej jednostek: 1. Brygady Pancernej i 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. W trakcie formowania jest 19. Brygada Zmechanizowana, a w kolejce czekają jednostki wsparcia i zabezpieczenia. Oznacza to, że prawdziwe wydatki związane z tworzeniem 18. Dywizji Zmechanizowanej dopiero się zaczynają. Mariusz Błaszczak zapewnia, że pieniędzy na ten cel nie zabraknie: – Będziemy kontynuowali zamówienia, które MON składa w Hucie Stalowa Wola, PIT-Radwar i innych firmach. Stworzyłem fundamenty finansowe i prawne w postaci Planu Modernizacji Technicznej do 2026 roku, opiewającego na 185 mld zł. To o 45 mld więcej, niż poprzedni plan, obowiązujący do 2022 roku. W przygotowaniu jest plan do roku 2035.

Zakupy sprzętu dla wojska w ostatnich latach są duże, ale bywają krytykowane za brak trybu przetargowego, który mógłby doprowadzić do uzyskania lepszych warunków. MON negocjuje ceny z wybranymi przez siebie dostawcami, ale brak konkurencji sprawia, że pole manewru ma ograniczone. Rok temu minister zapowiedział utworzenie specjalnej instytucji, która ma koordynować zakupy dla wojska: Agencji Uzbrojenia. Kiedy przypomnieliśmy mu tę obietnicę, odpowiedział: – Swój urząd objąłem w styczniu 2018 roku. Nie sposób wszystkiego przeprowadzić w stosunkowo krótkim czasie. Jeśli wyborcy 13 października ponownie powierzą nam mandat sprawowania władzy, to mam zaplanowane działania na kolejną kadencję. Także te dotyczące Agencji Uzbrojenia.

Mariusz Błaszczak bronił kontrowersyjnych decyzji zakupowych z ostatnich lat i dni: systemu artylerii rakietowej HIMARS i pocisków przeciwpancernych Javelin. Mają one być kupione w USA bez udziału polskiego przemysłu, tymczasem rządząca partia wielokrotnie podkreślała konieczność budowania krajowych kompetencji zbrojeniowych. MON odpowiada na to, że ceni wyroby polskiego przemysłu, ale nie jest on w stanie wytworzyć wszystkich potrzebnych rodzajów uzbrojenia. Niektóre potrzeby są zaś na tyle pilne, że nie mogą czekać na dopracowanie krajowych wyrobów. Nie zamyka to jednak drogi do ich kupowania w przyszłości.

Zapytaliśmy także o przyszłość lotnictwa taktycznego. Rząd negocjuje z USA zakup nowoczesnych myśliwców F-35 Lightning, które mają zastąpić samoloty bojowe z dawnego ZSRR: MiG-29 i Su-22. Według ostatnich doniesień, dostawa nowego sprzętu nastąpi najwcześniej w 2024 roku, tymczasem MiG-i-29 (używane m.in. w 23. bazie lotnictwa taktycznego w Janowie koło Mińska Mazowieckiego) po serii wypadków i katastrof pozostają od wielu miesięcy „uziemione”. Czy wrócą do służby, aby piloci nie stracili umiejętności w oczekiwaniu na nową generację? – MiG-i wrócą, kiedy będziemy mieli stuprocentową pewność, że są bezpieczne dla pilotów. Wciąż takiej pewności nie mamy – odpowiedział Mariusz Błaszczak.

Jednoznaczna odpowiedź nie padła także na pytanie o modernizację systemu obrony powietrznej. Wiadomo, że dalsze zamówienia do programu „Wisła”, który ma zapewnić obronę przeciwrakietową i obronę przeciwlotniczą dalekiego zasięgu, są wstrzymane do czasu, aż sami Amerykanie wybiorą do swoich „Patriotów” nową (dopiero rozwijaną) generację radarów. Polska nie musi jednak na nikogo czekać z programem „Narew”, który ma zapewnić zwalczanie samolotów na dystansach krótszych (do 50 km). Pytany o niego minister ograniczył się do stwierdzenia, że rząd ma do nadrobienia wielkie zaległości po poprzednich ekipach, a na razie zabezpiecza finansowanie modernizacji i rozbudowy armii. Datę tego zakupu, a także wybranego doń partnera przemysłowego, poznamy więc dopiero w niedalekiej przyszłości.

Cały wywiad można odsłuchać w naszym internetowym archiwum dźwiękowym. POSŁUCHAJ

AB [ja]