- Kolej się podzieliła na wiele spółek, obecnie jest ich kilkadziesiąt. Dotarła do nas ekspertyza, ale w pewnym stopniu dowiedzieliśmy się od mieszkańców, że kładka nie jest już na tyle sprawna, żeby można było z niej korzystać i planowane jest jej rozebranie. Rada głosowała w tej sprawie. Byliśmy gotowi przejąć kładkę do czasu rozwiązania problemu. Nieruchomości PKP S.A. się nie zgodziły i kładkę rozebrano - tłumaczy wójt.
Od czasu zamknięcia kładki, mieszkańcy poruszali się po drodze pożarowej, a problem pozostał. Spółka CARGOTOR stała się zarządcą infrastruktury kolejowej w Małaszewiczach. Jak mówi wójt, życzliwość spółki jest, ale działania nie zostaną podjęte z dnia na dzień.
- Rozmawialiśmy z prezesem o tym, jak ten problem rozwiązać. On rozumie potrzeby społeczności lokalnej, nie tylko tych kilkudziesięciu osób, ale otwarcia Małaszewicz dla krótszego dojazdu do E30. Prezes powiedział, że Małaszewicze zostały zgłoszone do Brukseli jako węzeł do modernizacji. Jest to też w końcu ważne dla PKP, bo do tej pory były pilniejsze sprawy, Małaszewicze gdzieś odkładano. Jest to wstępny etap, jeszcze nikt nie pracuje nad tym, jak docelowo powinny wyglądać Małaszewicze.
Jak zapewnia wójt, szukano rozwiązania, które byłoby korzystne zarówno dla kolei, jak i dla mieszkańców.
- Miejmy nadzieję, że mieszkańcy też dołożą swoją cegiełkę i ten problem wcześniej czy później zostanie rozwiązany. Do tematu obiecaliśmy sobie wrócić. Czekamy teraz na zaproszenie PKP Cargo, które poinformowało, że jak będzie miało założenia do nowej wizji Małaszewicz, to chętnie będzie to z nami konsultowało. Na pewno nie zapomnimy o komunikacji pomiędzy północną a południową częścią Małaszewicz. Wszystkim nam zależy, żeby było łatwiej sprawniej, i aby nie zakłócało to pracy żadnego z partnerów gospodarczych - powiedział wójt.
ZOBACZ: Mieszkańcy chcą bezpiecznie przechodzić przez tory
DJ/DA