Około 4-tej nad ranem w poniedziałek, 9 lipca, choć niewyspani, to w znakomitych humorach, wyruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w Hrebennem. Po przejechaniu na teren dzisiejszej Ukrainy, udaliśmy się do Lwowa, na zwiedzanie którego, przeznaczony był pierwszy dzień naszej wyprawy. W międzyczasie Nasz Ksiądz Proboszcz Sławomir Sulej, umilał nam czas barwnymi opowieściami o Lwowie i przypomniał historię związaną z tamtejszymi terenami, niegdyś należącymi do Polski.
We Lwowie uczestniczyliśmy we mszy święte sprawowanej pod przewodnictwem ks. Sławomira w Katedrze Łacińskiej. Po Eucharystii był czas na krótkie zwiedzanie miasta, a następnie przejechaliśmy w okolice Cmentarza Łyczakowskiego. Tam pomodliliśmy się i złożyliśmy znicze przy grobach wielkich Polaków (m. in. Marii Konopnickiej i Władysława Bełzy - autora „Katechizmu Małego Polaka”). Dalej przeszliśmy na Cmentarz Orląt Lwowskich - miejsca pochówku obrońców Lwowa, wśród których znaczną część stanowili uczniowie nie mający jeszcze skończonych 16 lat. Wspólnie odmówiliśmy modlitwę w intencji Naszej Ojczyzny i wszystkich poległych w Jej obronie, złożyliśmy znicze oraz odśpiewaliśmy Hymn Polski. Niebawem ruszyliśmy w kierunku Dubna (w pobliżu którego mieliśmy mieć nocleg), gdzie przywitał nas miejscowy Ks. Proboszcz Grzegorz Oważany. Gdy dotarliśmy do hotelu, byliśmy niezwykle zaskoczeni miłym przyjęciem nas przez gospodarzy. To był długi, nieco męczący, ale przede wszystkim bardzo miły i udany dzień.
Drugiego dnia po śniadaniu pojechaliśmy na mszę świętą do Kościoła w Dubnie, koncelebrowaną przez Naszego Ks. Proboszcza i tamtejszego Proboszcza Ks. Grzegorza Oważanego. Po zakończonej liturgii Ks. Grzegorz, przyznał, że widok tak licznie zgromadzonych wiernych (choć było nas 28, wraz z Ks. Sławomirem) był widokiem dość niecodziennym (cała miejscowa parafia, obszarem kilkukrotnie większa od naszych, liczy około 250 wiernych). Obaj Księża zgodnie przyznali, że Kościół Katolicki na tym terenie jest w znacznej mierze pozostałością po żyjących tu niegdyś Polakach, cząstką polskości na dawnych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.
Z Dubna wyjechaliśmy zwiedzać okoliczne zamki i twierdze lub ich pozostałości. Na ten dzień zaplanowana była tzw. Złota Podkowa, czyli Olesko, Podhorce, Złoczów. Najpierw zawitaliśmy do Złoczowa - dawnej rezydencji Sobieskich, położonej na wzgórzu w południowej części miasta. Stamtąd udaliśmy się do Podhorców, gdzie zobaczyliśmy, okazały, chociaż nieco zniszczony pałac, z którego tarasów rozpościera się widok na całą okolicę, a także należący do tego zespołu pałacowego kościół, z piękną, choć zaniedbaną fasadą.
Ostatnim tego dnia miejscem przez nas nawiedzonym był zamek w Olesku - miejsce urodzenia króla Jana III Sobieskiego. Przed wieczorem wróciliśmy do hotelu. Tego dnia mieliśmy jeszcze wyjątkowo miłe spotkanie z Ukraińcami, także gośćmi „naszego” hotelu, którzy byli ciekawi naszych wrażeń z ich ojczyzny. Przyjaźnie wymieniliśmy się spostrzeżeniami na temat naszych krajów i relacji naszych narodów, choć i nie zabrakło bolesnych tematów w naszej wspólnej historii, np. rzezi wołyńskiej. Kolejny raz okazuje się, że normalna rozmowa pomiędzy zwykłymi ludźmi, czasami więcej daje niż rozmowy „na wysokim szczeblu”.
Następnego dnia po śniadaniu i Eucharystii znów ruszyliśmy w drogę. Na początku dotarliśmy do Krzemieńca - miasta urodzenia J. Słowackiego, dlatego najpierw udaliśmy się do jego domu rodzinnego - dziś poświęconego mu Muzeum. Nieodłącznym punktem wizyt w Krzemieńcu jest Góra Zamkowa nazywana Górą królowej Bony, zwieńczona ruinami potężnej niegdyś twierdzy. Stamtąd rozpościera się malownicza panorama miasta i okolic. Po wykonaniu pamiątkowych zdjęć, wróciliśmy na dół i pojechaliśmy do ostatniej twierdzy, jaką mieliśmy zobaczyć, do Zbaraża. Tam obejrzeliśmy wnętrze zamku, uwiecznionego przez H. Sienkiewicza w „Ogniem i mieczem”. Ostatnim miejscem, do którego przejechaliśmy był Poczajów, gdzie znajduje się jeden z najważniejszych klasztorów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, tzw. Ławra Poczajowska. Po krótkim pobycie wróciliśmy do hotelu w okolice Dubna, gdzie czekała na nas pożegnalna kolacja - następnego dnia mieliśmy wyruszać w stronę Polski.
W czwartek, 12 lipca, po śniadaniu i mszy świętej, pożegnaliśmy Dubno i ruszyliśmy w kierunku granicy. Przejechaliśmy jeszcze przez Łuck - historyczną stolicę Wołynia i siedzibę dawnej diecezji łuckiej, gdzie rozstaliśmy się z Ks. Proboszczem Grzegorzem Oważanym, który towarzyszył nam podczas zwiedzania wszystkich zamków i twierdz oraz pomagał jako tłumacz.
Nie był to jednak ostatni punkt naszej pielgrzymki. Tak jak planowaliśmy od początku, zatrzymaliśmy się w jednym z miejsc, gdzie w 1943 roku była wieś, która została zrównana z ziemią podczas rzezi wołyńskiej, a jej mieszkańcy, w przeważającej części Polacy, bestialsko zamordowani, przez nacjonalistów ukraińskich, przy częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej. Wraz z Ks. Sławkiem pomodliliśmy się przy tablicy upamiętniającej ofiary tych tragicznych wydarzeń i zapaliliśmy znicze. Następnie skierowaliśmy się w stronę przejścia granicznego.
Po przebrnięciu przez kontrolę graniczną, późnym wieczorem, dotarliśmy do Żeliszewa. Chociaż wracaliśmy z głową pełną wspomnień, to jednak żal było, że te cztery dni minęły tak szybko i trzeba wrócić do codzienności. Jak zawsze składamy serdeczne podziękowania Naszemu Księdzu Proboszczowi Sławomirowi Sulejowi za trud zorganizowania naszej wycieczko-pielgrzymki, dzielenie się z nami swoją wiedzą, niezwykłą serdeczność i życzliwość oraz atmosferę. Czekamy na kolejną wyprawę…
[MSz]