- Łamią prawo lokalne - mówi starosta, Lucjan Kotwica. - Moim zadaniem jest ustalenie harmonogramu. Nie mam żadnych możliwości do tego, by wyegzekwować dostosowanie się do planu. Ale składając wniosek o koncesję na otwarcie apteki farmaceuci wiedzą, że mają obowiązek pełnienia usług publicznych, do których należy między innymi prowadzenie aptek. Załóżmy drastyczną sytuację - przychodzi wojna - a lekarze chirurdzy, którzy mają prywatne gabinety, mówią, że wojna ich nie interesuje, bo jest godzina 15:00 i idą do domu. Nie ma czegoś takiego. Jest pewien zakres usług, który musi być realizowany, niezależnie od tego, czy to podmiot prywatny czy publiczny - dodaje starosta.
Starostwo zaprosiło aptekarzy do rozmów, gdy pojawiła się informacja o rezygnacji apteki, która przez ostatnie dwa lata była otwarta całą dobę - pod koniec ubiegłego roku. Właściciel poinformował starostwo, że taka praca nie jest dla niego opłacalna, w szczególności, że konkurencja przedłużyła godziny pracy do 21:00, co wpływa na jego zarobki. Jak mówi właścicielka jednej z nich, Joanna Sieńska, przy małej kadrze jest to niemożliwe. W aptekach, w których pracuje tylko jeden farmaceuta, dobowy dyżur zakładałby, że pracownik przez tydzień nie opuści apteki.
- Apteki dyżurują w zależności od tego, czy mają kadrę, czy nie- mówi Joanna Sieńska. - W tej chwili nie ma obowiązku dyżurowania, jeśli ktoś nie ma kadry. Prawnicy są tego samego zdania co my, aptekarze - dodaje.
Część aptekarzy dodaje też, że koszt otwarcia apteki przez całą dobę przewyższa zyski. Przekonują też, że asortyment zakupywany nocą, to najczęściej pojemniki na mocz, prezerwatywy oraz igły, strzykawki i wody do wstrzykiwań, a nie leki ratujące życie. - Będziemy odwoływać się do Naczelnej Izby Aptekarskiej - zapowiada starosta, Lucjan Kotwica.
Starostwo nie może wspomóc placówek (na przykład ulgami) ani wyegzekwować respektowania harmonogramu. Trudno też zmusić prywatnych przedsiębiorców do pełnienia całodobowych dyżurów w przypadku, gdy zatrudniają zbyt mało osób, by sobie na to pozwolić. Nie stać ich też na zwiększenie zatrudnienia tylko po to, by co 13 tygodni prowadzić placówkę przez całą dobę. Tracą na tym mieszkańcy, którzy nie zawsze mogą skorzystać z usług aptecznych po 21:00. A potrzeby bywają różne - od lekkich dolegliwości, do bardzo poważnych sytuacji, gdzie brak leku może zaważyć o zdrowiu lub życiu.
KB/DJ