Równie ciekawie ma wyglądać rozsyłanie zdobytych przez drona informacji. To nie będzie wyglądało tak, że człowiek siedzący za monitorem transmitującym obraz z powietrza będzie wodził palcem po liście numerów telefonów do okolicznych kół łowieckich i obdzwaniał je z wiadomością, że w takim a takim miejscu zauważył gromadkę dzików. Dystrybucja danych ma być zautomatyzowana, a ich wprowadzaniem mogą się zajmować nie tylko operatorzy bezpilotowców, ale wszyscy zainteresowani tematem walki z ASF. Firma Resq Mobile opracowała specjalną aplikację na bazie swoich doświadczeń z „ratunkowymi” programami dla kierowców. – Za pomocą tej aplikacji można oznaczyć nowe ognisko afrykańskiego pomoru świń oraz wprowadzić informację o zauważonych w pobliżu gospodarstwa żywych lub padłych dzikach. Informacja trafia do inspektoratów weterynarii, jest tam weryfikowana i potem automatycznie udostępniana wszystkim użytkownikom, w tym np. kołom łowieckim – tłumaczy Paweł Gębuś z Resq Mobile.
Ten zestaw wysoko-technologicznych gadżetów wygląda ciekawie, ale czy przyda się w praktyce i znacząco ułatwi planowane sanitarne odstrzały? – Naturalnie tak, bo dziki się przemieszczają i jednego dnia są w jednym miejscu, a drugiego zupełnie gdzie indziej. Myśliwi muszą wiedzieć gdzie ich szukać, by nie tracić na polowaniach czasu. To dobre narzędzie i mam nadzieję, że wejdzie do użytku – komentuje Główny Lekarza Weterynarii, Paweł Niemczuk.
Jeśli inżynierowie dopracują wszystkie sprawy techniczne, to rzecz mogłaby wejść do użytku już wkrótce – oczywiście po ustaleniu jeszcze jednej, dość istotnej kwestii: kto i ile za tego rodzaju usługi zapłaci.
AB/DJ
Kwiecień 2024
