Jedną z najczęściej poruszanych kwestii ma być nieprzyjemny zapach, jaki może towarzyszyć hodowli kurcząt. – Nie możemy w tej kwestii powołać się na żadną „odorową” ustawę, ale to, że coś takiego występuje jest logiczne – mówi prezes stowarzyszenia, zapewniając, że w raporcie przedstawionym przez inwestora nie wykazano, że inwestycja może stwarzać poważne zagrożenie dla pobliskich ujęć wody. – Jako właściciel pasieki pszczół pytam, czy ktoś ma prawo rozwijać gospodarstwo, które może zniszczyć gospodarstwo komuś po sąsiedzku – zastanawia się J. Gancarz, powołując się na raport przedstawiony przez jedną z międzynarodowych organizacji, występujących przeciwko budowie ferm drobiu, cytując „Światowa Organizacja Zdrowia WHO ostrzega, że za sprawą super bakterii antybiotyki mogą stać się bezużyteczne w walce z chorobami zakaźnymi, takimi jak gruźlica czy zapalenie płuc. Antybiotyki w ogromnym stopniu stanowią o skuteczności współczesnej medycyny, w tym także terapii onkologicznej czy chirurgii, a z badań wynika, że do roku 2050 umrze 10 mln ludzi, jeśli nie zaczniemy stosować tych środków odpowiedzialnie”. – W fermach kurzych antybiotyki są stosowane nagminnie. Aby uratować co najmniej 80% populacji kur należy stosować antybiotyki i nie ma na to ratunku. O tym się w ogóle nie mówi. Nikt o tym również nie powiedział mieszkańcom Gut. Wszystko odbyło się w ciszy – tłumaczy Jerzy Gancarz.
Osiem kurników, a w każdym z nich około 47 tysięcy kurcząt, miałoby stanąć na prywatnych terenach, znajdujących się zaledwie 140 metrów z jednej i 160 metrów z drugiej strony od najbliższej zabudowy mieszkalnej. Również w tej kwestii prezes powołuje się na unijną regulację, która wyraźnie mówi, że „(…) inwestycja o wysokim stopniu uciążliwości dla sąsiadów, nie powinna zostać usytuowana w tak bliskiej odległości od siedzisk ludzkich. Zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej, opartymi na opracowaniach naukowych, fermy drobiu powyżej 40 tysięcy sztuk powinny być zlokalizowane w odległości minimum jednego kilometra od zabudowań mieszkalnych”. – Przecież my wszyscy, cała wieś, jesteśmy w promieniu jednego kilometra, więc o czym tu w ogóle mówimy – pyta J. Gancarz i zapewnia, że mieszkańcy zdają sobie sprawę, iż walka z inwestorem nie będzie łatwa, jednak nie zamierzają odpuścić.
Do sprawy będziemy wracać tuż po rozmowie z inwestorem.
KSkib [MSz]
Kwiecień 2024
