Przeczytaj...

drukuj Prześlij znajomemu zgłoś błąd archiwum Cofnij
util util util
foto

Józefa Pykało – wspomnienie
2011-03-31 09:27:17 Artykuł czytany 4053 razy


30 marca zmarła Józefa Pykało z Runic koło Drohiczyna. Miała 98 lat. Pani Józefa dobrze pamiętała wybuch II Wojny Światowej, a także wywózki Polaków na Sybir.


Często opowiadała o tym swoim dzieciom i wnukom, kilkakrotnie jej wspomnienia pojawiały się na antenie Katolickiego Radia Podlasie. Pomimo upływu lat, opowieści Pani Józefy były zawsze bardzo szczegółowe. Dziś przypominamy rozmowę spisaną przez Agnieszkę Bolewską-Iwaniuk.

W latach 1940-1941 Rosjanie wywieźli na Sybir tysiące Polaków. Wagony z przesiedleńcami wyjeżdżały też z Siemiatycz. Przez długie lata pamięć o wywózkach żyła w ludziach, ale głośno nie można było mówić o tych tragicznych wydarzeniach. Jednak ci, którzy przeżyli wywózki chcą mówić o prawdziwej historii Polski i Polaków. Wśród Polaków wywiezionych w czerwcu 1941 roku była pani Józefa Pykało. Wspomnień pani Józefy wysłuchała Agnieszka Bolewska-Iwaniuk.

Agnieszka Bolewska-Iwaniuk: Czy po tylu latach pamięta Pani jeszcze ten dzień, kiedy zabrano was z domu?

Józefa Pykało: Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Dwudziestego czerwca nad ranem przyszedł do naszego domu przedstawiciel kołchozu ( Sowieci już założyli w Wólce kołchoz) z dwoma żołnierzami NKWD. Pobudzili moich braci Michała i Ziutka, posadzili ich na kozetce i nie pozwolili im się ruszać. Mnie kazali się spakować. Pozwolili zabrać po 10 kilogramów na osobę. Można było brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wszyscy baliśmy się i denerwowaliśmy, a oni krzyczeli: bystrej, bystrej – tam jest wsio. Dając do zrozumienia, że nie ma znaczenia, co zabieramy. Byle szybciej. Mamy w domu nie było. Wsadzili nas do samochodu ciężarowego, gdzie był już Karolczuk z Tonkiel z żoną. Z Wólki pojechali z nami do Runic. Wzięli tam 80-letniego Andrzeja Tararuja. Jego żona była chora, więc ją zostawili. Zawieźli nas na stacje kolejową w Siemiatyczach i trzymali tam cały dzień aż do wieczora. Zwozili ludność z pobliskich wiosek. Koło zachodu słońca podstawili wagony bydlęce, bez okien i żadnych desek do siedzenia. W tym czasie dowieźli naszą mamę. Z wagonów wzięli paru mężczyzn: Kosińskiego, Zarębę, Ekielskiego i innych ( w dwa dni później, jak się okazało zostali rozstrzelani podczas odwrotu sowietów przed nacierającymi Niemcami, w Kleszczelach za następną stacja kolejową Nurzec - dowiedziałam się o tym już po wojnie). Nas po 3-4 osoby wsadzili do wagonów, załadowali jak bydło, zamknęli i wieźli. W nocy dojechaliśmy do Wołkowyska. Dalej nie można było jechać, bo zbombardowane zostały tory. Kolejarze powiedzieli nam, że jest wojna. Niemiec napadł na Sowieta w 1941 roku. Dokładnie w nocy z 21 na 22 czerwca (kilka godzin po wywiezieniu nas). Gdy o tym dowiedzieliśmy się, zaczęliśmy się cieszyć, myśląc, że nas zostawią. Ale nadzieja zawiodła. Tory zostały naprawione i powieźli nas dalej. Nasz podróż dobiegła końca dopiero na Syberii, w głębi tajgi, w kołchozie o nazwie Czarnouszka.

A.B-I: Co Pani czuła, kiedy zabierano was z domu? Czy bała się Pani?

JP: Nie powiem, że się bałam. Wywózka była pełnym zaskoczeniem. Nikt nie wiedział, dlaczego i dokąd jest wywożony, chociaż domyślaliśmy się, że będzie to głęboka Rosja. Sąsiadkę wywieźli wcześniej na Syberię, z jej listów wiedziałam jak ciężko jest tam Polakom, myślałam o ciężkich zimach, mrozach i głodzie. Trudno było wtedy myśleć rozsądnie. Nie sądziłam, że wrócimy jeszcze do Polski. Jeden z gospodarzy, który z całą rodziną jechał z nami, miał woreczek polskiej ziemi. W razie śmierci na obczyźnie, chciał być z tą ziemią pochowany.

A.B-I: Jak wyglądało Wasze życie na Syberii?

JP: Do Czarnouszki dojechaliśmy około 10 lipca, był to okres wakacyjny, więc wpakowali nas do budynku szkolnego i powiedzieli, że to na razie dopóki nie znajdziemy sobie innego mieszkania. Nocowanie w budynku było niemożliwe. Nie dawały nam spać pluskwy i karaluch i nadmiar stłoczonych ludzi w zbyt małym pomieszczeniu. Znaleźliśmy wreszcie mieszkanie u jednej Sowietki, ale małe na 5 osób. Był z nami Andrzej Tararuj 80-letni staruszek razem z nami wzięty. Nie miał żadnej opieki, a potrzebował pomocy, więc się nim opiekowaliśmy. Tamtejsi mieszkańcy odnosili się do nas dobrze, bo podobnie jak my, byli wcześniej wywiezieni ( chociaż byli to Rosjanie). Gorzej było z chlebem. Zamiast chleba dawali nam mąkę żytnią. Z niej trzeba było piec lepioszki ( placki na blasze).

Po paru dniach przyjechało do nas 2 żołnierzy NKWD. Zabrali nam nasze dowody osobiste, a dali rosyjskie, z wyrokiem sądowym skazującym nas na 20 lat zsyłki jako ludziom podejrzanym przez władze rosyjskie. Nie wolno nam było wjeżdżać poza obręb kołchozu, byliśmy jak niewolnicy. Kazali budować sobie domy i pracować w kołchozach.

Chociaż nie było kościołów, to modliliśmy się, bo tylko to dawało nam siły. Aż tu cud się stał na dzień Matki Boskiej Zielnej (15 sierpnia). Matka Boska wysłuchała naszej prośby. Przyjechało 2-óch enkawudzistów. Zebrali wszystkich Polaków i powiedzieli, że jesteśmy wolnymi obywatelami. Zabrali swoje papiery, dali nam nasze polskie i powiedzieli, że możemy jechać tam, gdzie nie ma wojny, na własny koszt oczywiście (Gen. Sikorski zawarł umowę ze Stalinem). Powiedziano nam, że możemy iść do Wojska Polskiego. Do października 1942 roku pracowaliśmy w kołchozie. Postanowiliśmy jednak wyjechać. Brat Michał zamówił łódkę. Teraz chodziło tylko o rozliczenie z kołchozem. Wzięliśmy rozliczenie i pojechaliśmy do Nowikowa. Stamtąd na dużej łodzi ( pojechała nas cała duża grupa: 4 Pykałów, Andrzej Tararuj, Karolczuk z żoną, Kłopotowska z córka, felczer Jabłoński z żona i córką, Każmierczakowa, razem 13 osób). Tararuj był przy sterze łodzi, Michał, Józef, Karolczak i felczer wiosłowali. Wyjeżdżaliśmy z kołchozu 7 października. Padał już śnieg.

Z trudem dotarliśmy do Parabeli i spóźniliśmy się na ostatni statek. Michał poszedł załatwić chleb, ja poszłam coś sprzedać. Władze sowieckie nie pozwalały nam dalej jechać. Zanieśliśmy nasze rzeczy na przystań nie wiedząc, co dalej robić. W tym czasie przyszedł jeden człowiek poszukujący ludzi do wypompowywania wody z przeciekającej barki. Barka płynęła akurat do Kołpaszewa. Ja z mamą zostałam na miejscu a Michał z Ziętkiem zgodzili się na tę pracę. Wtedy przyszedł jeszcze jeden człowiek z kutra i powiedział, że ma tam wolne miejsce. Razem z mamą załadowałam się na kuter i tak dotarliśmy do Kołpaszewa. Była już noc. Przenocowaliśmy w poczekalni, a następnego dnia trzeba było szukać mieszkania i pracy. Parę miesięcy udało nam się pracować, ale nie dawano nam chleba. W Kołpaszewie był szpital, który miał duże ogrody warzywne i wielkie łąki. Pracowałem w ogrodach przy sadzeniu i pielęgnowaniu warzyw, a bracia końmi jeździli po drzewo i siano. Mieszkanie dostaliśmy w ziemiance przy elektrowni. Zima dla nas była bardzo ciężka - bez ciepłych butów, odzieży. Mrozy dochodziły do 50-60 stopni. Chorowałam na zapalenie stawów, a brat miał biegunkę i odmroził sobie nos. Ziętek miał wrzodzianki na nogach. Mama na nosy poszyła im takie ochraniacze ze skory z kożucha, a na nogi papucie z pierza nakładane na buty.

Na południu Rosji zaczęli brać Polaków do Wojska Polskiego, ale pod dowództwem rosyjskim. Było znowu ciężej, dary pochodzące z Ameryki dla Polaków Rosjanie nam zabrali, dlatego że byliśmy rodziną żołnierzy pod dowództwem Sikorskiego, którzy nie chcieli iść na wojnę z Niemcami. I tak zaczął się rok 1943.
Zaczęła się komisja poborowa wcielająca Polaków do wojska. Poszliśmy we trójkę: Michał, Ziętek i ja. Braci przyjęli, ale mnie zostawili z powodu chorej matki. Braci przydzielono do Kuliszewa, gdzie był zbiór Polaków, którzy mieli iść do wojska. Władze rosyjskie dawały tylko żywność na jeden dzień podróży. Na resztę musieli mieć własną. Ze szmat miałam jeszcze kostium damski i pluszowa kapę. Sprzedałam to i pieniądze oddałam braciom. Ze złami w oczach żegnałam ich z nadzieją, że się jeszcze spotkamy w wolnej Polsce.

A.B-I: Dalej wracała Pani tylko z mamą?

JP: W październiku 1943 wyruszyłam z mamą, panią Waszczuk i jej córka Marysią statkiem do Omska. Kłopotów było dużo. Na pożyczonych saneczkach zawiozłam swoje pakunki na przystań statku. W Omsku znowu kłopoty. Trzeba było szukać pracy i mieszkania. Prace znalazłam razem z Marysią przy dezynfekcji ubrań więźniów. Dyrektorem tej łaźni był żydem z Polski. Mieszkanie dostałyśmy od dyrektora, ponieważ pomagał jak mógł Polakom. Ja z Marysią pracowałyśmy na dwie zmiany. Mama dostawała 30 deko chleba, chorowała ciężko na serce. Leczenie było takie, że wypijała szklankę mleka i zjadała kostkę cukru. U sąsiadki Sowietki było radio. Usłyszałam, że Wanda Wasilewska i prof. Lange starają się by Polaków z tajgi wynieść na południe. Pojawiła się nadzieja powrotu do Polski. Od braci nie miałam żadnych wiadomości. Tylko dowiedziałam się od Sowietów, że dywizja polska pod nazwą Dąbrowskiego poszła już na front. Na wiosnę 1944 roku szykowano nas na południe. W kwietniu przywieźli nas na południe Krasnodarskiego Kraju do sowchozów, gdzie było cieplej i łatwiej przeżyć. Ja z Marysią pracowałam przy młynkowaniu zboża. Tam zobaczyłam po raz pierwszy kombajn do zboża. Tam było dużo lepiej. Można było kupić mleko, rosły słodkie dynie, arbuzy, można był zaspokoić głód. Mama już tam nie chorowała, a nawet się jej poprawiło. Dyrektor sowchozu był bardzo dobry dla nas.

W 1945 roku skończyła się wojna. Dostałam list od Ziutka. Był lekko ranny, leżał w szpitalu w Berlinie. Od Michała nie mieliśmy żadnych wieści. Zaczęto spisywać tych Polaków, którzy mieli wyjechać do Polski. Innych, Białorusinów czy Litwinów zostawiono. Cieszyłyśmy się bardzo i modliłyśmy o zdrowie, żeby szczęśliwie powrócić do Polski.

W 1946 roku 5 marca wyjeżdżam z Rosji do Polski. W dniu 9 marca przekroczyłyśmy granicę w Przemyślu i stamtąd zawieziono nas do Opola. W Opolu rozdzielono nas, kto gdzie ma jechać. Przyjechałam na stację do Siemiatycz. 19 marca przyjechałam do rodzinnej wsi, do swojego domu, do Wólki Zamkowej. Wszystko w domu było bardzo zniszczone, podobnie jak całe gospodarstwo. Przy pomocy rodziny i sąsiadów doprowadziliśmy wszystko do porządku. Za parę dni przyszedł z wojska Ziętek, a Michał został się na żołnierza zawodowego. Trzeci brat, co był aresztowany - został zamordowany za  Polskę.
I tak skończyła się nasza wędrówka po Rosji.

A.B-I: Czy tam, na Syberii czuliście się Polakami?


JP: Jestem Polką i katoliczką i nigdy nie wyparłam się ojczyzny i wiary. Kościołów tam nie było a te, które były pełniły rolę magazynów, były zniszczone i pozamykane. Bardzo to przeżywaliśmy. Nie wyobrażaliśmy sobie jak my będziemy żyć bez kościoła, swobód i swojej ukochanej Polski. Zaczęliśmy się buntować. W niedziele modliliśmy się, nie chodziliśmy do pracy, chociaż nie dawali za ten dzień chleba ani mąki. Ale ta modlitwa i opieka Matki Najświętszej trzymała nas Polaków.

A.B-I: Co było najtrudniejsze na obczyźnie, co najbardziej utkwiło w Pani pamięci?

JP: Szczególnie pamiętam pierwsze Boże Narodzenie. Kupiłam 4 cebule, kociołek kartofli ( tam sprzedawano je na kociołki). Mama zrobiła parę lepioszek na blasze. Opłatka nie można było nigdzie dostać. Przyszedł pierwszy wieczór wigilijny na obcej dla nas ziemi, gdzie latem tylko meszki dokuczliwe i zażarte komary a zimą mrozy siarczyste. We czwórkę zasiedliśmy do deski, bo stołu nie było. Mama wzięła do ręki kawałek chleba, życzyliśmy sobie zdrowia i jak najszybszego powrotu do swojej ukochanej ojczyzny. Płakaliśmy wszyscy i wspominaliśmy Polskę i Polaków. Kto nie był na obczyźnie, nie zrozumie tego co przeszliśmy. Do śmierci tego nie zapomnę.

A.B-I: A co chciałaby Pani przekazać kolejnym pokoleniom? Powiedzieć młodym Polakom?

JP: Chciałabym powiedzieć młodym ludziom, żeby nie gnali za światem. Żeby patrzyli na swoje polskie nazwiska, i na swoją narodowość. By jej nie zmieniali. Nie gnać za światem, a patrzeć w przeszłość i o niej nie zapominać. A dziś młodzi nie pamiętają o przeszłości.

A.B-I: Nie pamiętają o przeszłości, bo jej nie znają. Nie znają tej historii, o której Pani opowiada.
JP: Tak młodzież nie zna historii, a często nie wierzą też w opowieści o Syberii, o Katyniu. Swoje wspomnienia przekazuję dzieciom i wnukom, chciałabym żeby oni przekazali te wspomnienia swoim dzieciom, żeby ta pamięć nie umarła. Jeśli my nie będziemy mówić o przeszłości, to skąd nasze dzieci będą znały tą historię?

A.B-I: Czy da się zapomnieć o tym, co przeszła wasza rodzina?

JP: Wszystkiego nie da się zapomnieć, ale wiele trzeba wybaczyć i darować

Długa była droga wywiezionych Polaków. Podróż Pani Józefy zakończyła się dopiero w głębi tajgi w kołchozie o nazwie Czarnuszka. Dla jednych oznaczało to szybką śmierć, dla innych życie w nieludzkich warunkach. Ale wywiezieni tysiące kilometrów nie przestali być Polakami. Pani Józefa reprezentuje to pokolenie, dla którego bycie Polakiem było i jest bardzo ważne. Przez lata oderwana od Ojczyzny tęskniła za nią. Dziś dzieciom i wnukom opowiada historię rodziny i historię Polaków.

ABol/Siemiatycze  [ja]
wykop

Komentarze

Odśwież obrazek.

Publikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Portal nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy obraźliwych lub zawierających wulgaryzmy.

foto

Caritas dla niepełnosprawnych
2023-02-16 14:38:58 Kategoria:

Rozumiejąc potrzeby osób z niepełnosprawnością Caritas Diecezji Drohiczyńskiej od lutego 2010 r. prowadzi Diecezjalny Ośrodek Wsparcia dla Osób Niepełnosprawnych...

więcej »
foto

Serwer Dell T330 – nowoczesne rozwiązanie dla małych...
2023-02-16 12:21:10 Kategoria:

Sewer to niezawodne urządzenie powszechnie wykorzystywane w wielu firmach. Przede wszystkim sprzęt cechuje się wysoką wydajnością oraz gwarancją bezpieczeństwa...

więcej »
foto

Na jakie telewizory warto zwrócić uwagę?
2023-02-16 11:25:20 Kategoria:

Choć nie milkną dyskusję, jaki telewizor LED byłby najlepszy, czy może trafniejszym wyborem byłyby telewizory LCD, plazma czy też zaawansowane technologicznie modele....

więcej »
foto

Jak mierzyć postępy działań SEO?
2023-02-15 11:06:39 Kategoria:

SEO, czyli Search Engine Optimization (optymalizacja stron pod wyszukiwarki internetowe) jest to zestaw technik stosowanych do zwiększenia widoczności witryny internetowej w...

więcej »
foto

Na co zwrócić uwagę, kupując pościel?
2023-02-14 12:48:01 Kategoria:

Sypialnia jest tą częścią domu, w której szuka się relaksu i spokoju. Wchodząc do niej tuż przed snem, powinna dawać poczucie bezpieczeństwa i być oazą po nawet...

więcej »
foto

Dlaczego młodzi ludzie coraz częściej inwestują na...
2023-02-14 10:39:26 Kategoria:

Przyjrzymy się, jak wygląda inwestowanie w akcje. Jak przygotowują się do tego młodzi inwestorzy? Czy giełda jest dla każdego?

więcej »
foto

Jak zacząć przygodę z pływaniem?
2023-02-13 10:48:46 Kategoria:

Aktywność fizyczna jest niezbędna do zachowania zdrowia, jednak nie każda dyscyplina będzie odpowiednia dla wszystkich. Jedni z nas wolą sporty siłowe, inni spokojną...

więcej »
- 101,7fm / 106,0 fm - ONAIR


Zapraszamy na audycje:

foto

O tym się mówi... Poranna rozmowa na antenie KRP
2023-02-09 16:07:30 Kategoria:

Codziennie, od poniedziałku do piątku o godz. 8:12 polecamy "O tym się mówi..." poranną rozmowę w Katolickim Radiu Podlasie. Gośćmi Marcina Jabłkowskiego i Andrzeja...

więcej »


Co, gdzie, kiedy

w lewoKwiecień 2024w prawo
Pon Wt Śr Czw Pią So Nd
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30

Najnowsze Informacje