Wytworzyła, a teraz odbiera
paź 2025
Czy nadzieje się spełniły? W dużej mierze tak, choć na ostateczne podsumowanie przyjdzie czas na wiosnę. Ale już pierwsze miesiące funkcjonowania spółdzielni energetycznej dają gminie Zbuczyn powody do zadowolenia.
Trudno teraz o nowy bądź zmodernizowany budynek publiczny, który nie miałby paneli fotowoltaicznych. Od szkół i urzędów, przez szpitale i posterunki policji, po wiejskie świetlice. Spółdzielnia energetyczna to zebranie takich instalacji w jedną strukturę rozliczeń. Nie ma tu specjalnie budowanych urządzeń, linii przesyłowych itd.. Ktoś może więc powiedzieć, że to byt papierowy, ale w rzeczywistości daje to spore korzyści. Bo zasady rozliczania prądu dostarczonego do sieci i z niej odbieranego są tu korzystniejsze, niż u pojedynczego prosumenta. Pisaliśmy o tym w czerwcu, kiedy organizowana od stycznia spółdzielnia w Zbuczynie zaczynała faktyczną działalność: https://siedlce.podlasie24.pl/region/zbuczyn-uruchomil-spoldzielnie-energetyczna-20250625122424To działa
Jak to wygląda po czterech miesiącach? – W czerwcu i w lipcu oszczędności na punktach poboru energii mieliśmy na poziomie 63 procent. W sierpniu ponad 25 procent. To były jednak miesiące wakacyjne, kiedy promieniowanie słoneczne jest największe i kiedy nie działały będące dużymi odbiorcami szkoły. Teraz dzień jest krótszy i produkcja prądu mniejsza, a zużycie się zwiększyło. We wrześniu skonsumowaliśmy więc wcześniejszą nadwyżkę. Ale to, że w wakacje produkowaliśmy prąd, który możemy odebrać sobie teraz, daje nam duże oszczędności – mówi Jacek Kędzierski, ekodoradca gminy Zbuczyn.
W chwili uruchomienia gminna spółdzielnia energetyczna miała siedem punktów poboru energii, z których każdy ma swoje źródło (instalację FV o mocy przeważnie ok. 8-10 kW). W sierpniu dołączono instalację z kompleksu budynków szkoły, przedszkola, biblioteki i ośrodka kultury w Zbuczynie. Jest większa, ale też zużycie energii tego kompleksu jest znaczne. Za chwilę do spółdzielni dołączy kolejny obiekt: świetlica wiejska w Tęczkach.
Rozwijać dalej
To jednak dopiero rozbieg przed prawdziwym, planowanym na przyszły rok rozwojem. Gmina od początku zakładała, że po przetestowaniu nowego rozwiązania zaprosi kolejne podmioty: firmy, a nawet pojedyncze gospodarstwa. Za marszałkowską dotację właśnie powstaje studium wykonalności i tzw. karty przedsięwzięcia dla biogazowni i dużych instalacji FV, a także plan wdrożenia systemu zarządzania energią. Analizy te pozwolą stwierdzić, których przedsiębiorców czy osoby fizyczne da się włączyć tak, by opłacało się to obu stronom. Gmina ma je dostać jeszcze przed końcem tego roku i wtedy przystąpi do rozmów z zainteresowanymi. Takich konkretnych, bo wstępne już były.
– Jest osoba fizyczna, która na terenie naszej gminy wybudowała farmę fotowoltaiczną o mocy 1 MW i jest zainteresowana przystąpieniem do naszej spółdzielni. To jest już wielkość, która mogłaby pokryć zapotrzebowanie prawie wszystkich budynków gminnych, spółki komunalnej i pewnie jeszcze by coś zostało. Jesteśmy w trakcie zmiany statutu spółdzielni, która umożliwi nam włączanie osób fizycznych – dodaje Jacek Kędzierski.
Interesująco wyglądają perspektywy innych źródeł niż kapryśna, zależna od pogody fotowoltaika. Do urzędu gminy zajrzało w ostatnich miesiącach już kilkunastu przedstawicieli firm zainteresowanych budową na terenie gminy mniejszej lub większej biogazowni. Gmina doszła do wniosku, że skoro prywatny biznes uważa to za opłacalne, to i samorząd powinien rozważyć wejście w tego rodzaju działalność. – To może być korzystne, bo wtedy byłby tańszy prąd dla większej liczby osób. Biogazownie maję tę przewagę nad panelami słonecznymi, że mogą działać cały czas. Ale ostateczną odpowiedź „czy warto” da nam opracowywane właśnie studium – dodaje gminny ekodoradca.




1 komentarze
Zakłamywanie rzeczywistości. Póki co nie da się odłożyć zapasów energii na zapas. Za te ekocyrki płacą wszyscy konsumenci. A to jest tylko naginanie rzeczywistości i tylko na papierze może się bilansować. Niestabilne źródło energii z paneli dalej będzie źródłem przejściowym