Kraj

Carlo Acutis - Święty od Internetu

Kościół Czw. 08.10.2020 12:30:00
08
paź 2020

Świat usłyszał o nim od papieża Franciszka, który w marcu 2019 r. w adhortacji „Christus vivit” wskazał go ludziom młodym, jako przykład roztropnego korzystania z Internetu oraz życia według właściwej hierarchii wartości, w której na pierwszym miejscu zawsze stoi Chrystus. Mowa o młodym, zaledwie 15-letmim kandydacie na ołtarze, którego beatyfikacja odbędzie się w Asyżu już w najbliższą sobotę 10. października o godz. 16:00.

W ostatnich dniach zrobiło się o Carlo Acutisie jeszcze głośniej w związku z wystawieniem na widok publiczny jego ciała. Media, szukając sensacji, komentowały nawet jego sportowy strój, w jakim został pochowany, nie biorąc pod uwagę włoskiej mentalności, w której grzebie się zmarłych nie w eleganckim garniturze, ale często w ulubionej za życia odzieży, zwłaszcza że był to człowiek bardzo młody. Przede wszystkim jednak furorę zrobiły zdjęcia i nagrania wideo z Asyżu, sugerujące jakoby ciało Carlo Acutisa pozostało nienaruszone. Materiały te wywołały zainteresowanie, a nawet poruszenie, lecz później były komentowane jako oszustwo, ponieważ twarz „śpiącego chłopca” okazała się silikonową maską.

Katolicka Agencja Informacyjna wyjaśniła 2 października 2020 r. za arcybiskupem Domenico Sorrentino (ordynariuszem diecezji Asyż), że podczas ekshumacji na cmentarzu w Asyżu 23 stycznia 2019 r., dokonanej w związku przeniesieniem trumny z ciałem Acutisa do sanktuarium Ogołocenia, stwierdzono, że znajduje się ono „w stanie transformacji właściwej zwłokom”. Ponieważ upłynęło niewiele lat od pochówku, różne części ciała, choć poddane zmianom, znajdowały się nadal w swym anatomicznym połączeniu. Zwłoki poddano „takiej konserwacji i konsolidacji, jaką zazwyczaj praktykuje się, by godnie wystawić do czci wiernych ciała błogosławionych i świętych”. Arcybiskup Sorrentino wyjaśnił ponadto, że „szczególnie udała się rekonstrukcja twarzy za pomocą silikonowej maski”. Nie zdziwi to nikogo, kto choć raz zwiedzał włoskie bazyliki, czy kościoły, w których częstym zjawiskiem jest eksponowanie, w specjalnych (przeziernych) sarkofagach, doczesnych szczątków świętych czy błogosławionych. Czy zatem tylko z takich powodów Carlo Acutis stał się popularny? Wydaje się, że nie, ponieważ ten młody chłopak miał i ma w sobie jakiś niezwykły magnetyzm, dzięki któremu i za życia, i po śmierci, przyciąga ludzi nie tyle do siebie, co do Boga.

Carlo urodził się 3 maja 1991 r. w Londynie, w rodzinie dość zamożnych Włochów, którzy ze względów zawodowych czasowo przebywali w Wielkiej Brytanii. Wychowywał się już w Italii i tam przyjął pierwszą Komunię Świętą dwa lata wcześniej niż inne dzieci. Od tej pory szczególnie umiłował Eucharystię. W miarę możliwości codziennie uczestniczył we Mszy świętej i to tutaj czerpał siłę oraz moc do życia i ewangelizowania. Zwykł mawiać, że „Eucharystia jest autostradą do nieba”. Pod wpływem wystawy o cudach eucharystycznych postanowił przygotować jej cyfrową wersję, aby cały świat mógł się dowiedzieć o tych znakach, przypominających o realnej obecności Chrystusa w Eucharystii. Był zwyczajnym-niezwyczajnym dzieckiem i młodzieńcem. Żył, jak jego rówieśnicy; chodził do szkoły, angażował się w wolontariat, był koleżeński i bardzo kulturalny, biegle posługiwał się nowymi technologiami, takimi jak komputer czy kamera wideo, a nawet grywał w gry komputerowe. Jego postawa była jednak nad wyraz dojrzała, zwłaszcza w sprawach wiary i moralności. Dzięki autentycznej relacji z Jezusem Chrystusem oraz szerokiej wiedzy religijnej potrafił stawiać pytania i mądrze argumentować w dyskusjach światopoglądowych, a dzięki wrodzonej delikatności i uprzejmości nikogo nie zrażał, a wręcz przeciwnie - przyciągał i przekonywał do Boga. Ewangelizował rówieśników, ale też dorosłych, jak np. pracujących u jego rodziców imigrantów z Indii, których doprowadził do przyjęcia Chrztu Świętego.

Carlo żywił też szczególne nabożeństwo do Matki Bożej; podróżował z rodzicami do sanktuariów maryjnych Europy i z ufnością odmawiał różaniec. Uważając Maryję za kochającą Matkę, Jej właśnie ofiarowywał swoje dobre uczynki. Był przekonany, że Matce Bożej podobają się ludzie skromni, a nie dumni. Przekonanie to wynikało z faktu, że Carlo, mając mniej więcej sześć lat, powiedział swoim rodzicom, że słyszał wewnętrzny głos: „Nie miłość własna, lecz chwała Boża”. Tak też żył i postępował aż do śmierci, a ta przyszła niespodziewanie i szybko. Zachorował na wyjątkowo złośliwą odmianę białaczki. Chorował raptem 10 dni. Zmarł 12 października 2006 r. i na własne życzenie został pochowany w Asyżu. Jego pogrzeb był prawdziwą manifestacją wiary. Szybko też, jak ufamy, doczeka się beatyfikacji, której termin już raz był odłożony z powodu epidemii koronawirusa.

Oby współczesna młodzież, patrząc na tego nastolatka, który pozwolił, aby Chrystus nim zawładnął i właśnie dzięki temu zakosztował prawdziwej radości, doświadczyła podobnej życiowej przygody, która nie zaburza młodości, ale ją wzbogaca.

Więcej o przyszłym błogosławionym można przeczytać w książce Nicola Gori „Eucharystia – moja autostrada do nieba. Historia Carla Acutisa”, wydanej w Krakowie staraniem wydawnictwa „eSPe” w 2017 r.

Foto: www.carloacutis.com
ks. Paweł Broński

0 komentarze

Podpisz komentarz. Wymagane od 5 do 100 znaków.
Wprowadź treść komentarza. Wymagane conajmniej 10 znaków.