Pani Emilia z gminy Stanin obchodzi setne urodziny
cze 2024
30 czerwca pani Emilia Grudzień z Niedźwiadki w gminie Stanin skończy 100 lat. Urodzinowe przyjęcie rodzina zorganizowała dla niej w sobotę, 29 czerwca. Świętowanie setnych urodzin rozpoczęto od Mszy Świętej w kościele w Jedlance. Później był czas na składanie życzeń i świętowanie tak wyjątkowych urodzin.
Najbliżsi pani Emilii podzielili się z nami historią jej życia.Emilia Grudzień urodziła się 100 lat temu – 30 czerwca 1924 r. w Niedźwiadce jako dziewiąte z dziesięciorga dzieci Jana i Pauliny Ostojskich. Dzieciństwo spędziła w domu rodzinnym, pomagając rodzicom w gospodarstwie. W wieku siedmiu lat rozpoczęła naukę w czteroklasowej szkole powszechnej, która mieściła się w domu przedwojennego sołtysa Jana Szostaka w Niedźwiadce. W tamtych latach do dyspozycji szkoły przeznaczona była jedna izba, dlatego zajęcia odbywały się w dwóch grupach: na godzinę 8:00 przychodziły dzieci z III i IV klasy, natomiast na godzinę 12:00 dzieci z I i II klasy.
Nauka w szkole trwała 7 lat, ale nie wynikało to z braku promocji, tylko z systemu szkolnego i obowiązku pomocy rodzicom. Do pierwszej i drugiej klasy chodzono jeden rok, do trzeciej klasy dwa lata, a do czwartej klasy 3 lata. W roku szkolnym 1937/1938 szkoła w Niedźwiadce była przez 3 tygodnie zamknięta z powodu wybuchu epidemii szkarlatyny. Nasza seniorka była jednym z 18 dzieci, które dotknęła epidemia. Wspominała, że ciężko przeżyła tę chorobę. Zapytana o kadrę nauczycielską, odpowiadała z sentymentem, że pamięta Marię Waczykówną pochodzącą z Ukrainy, Barbarę Kozieracką pochodzącą z Guzówki oraz Stanisława Ostrowskiego, nauczyciela religii, pochodzącego z Anonina.
Czas nauki minął i nasza droga seniorka ukończywszy 14 lat, w tamtych czasach wtedy właśnie w tym wieku kończono naukę w szkole powszechnej, w czerwcu 1938 r. wyjechała na „Ukrainę” (miejscowość: Telatyn) do swojej wujenki (żony brata matki), by pomagać przy opiece nad jej wnukami. Rodzina wujenki mieszkała w szkole, ponieważ jej córka i zięć byli nauczycielami. Nasza stulatka pobytu na Ukrainie nie wspomina dobrze, ponieważ był to okres niepokojów społecznych na tle narodowościowym, nadchodziła wojna. Z tych to powodów rodzice, sprowadzili Emilię do domu rodzinnego. Powszechna mobilizacja już trwała.
Jubilatka w czasie wojny wykazała się nie lada odwagą i determinacją, ponieważ, aby obronić swoje starsze rodzeństwo od przymusowego wyjazdu na roboty do Niemiec, poszła na służbę do ówczesnego sołtysa wsi Niedźwiadka. Przez 4 lata pracowała w domu i gospodarstwie sołtysa bez wynagrodzenia, poświęcając swoje zdrowie i siły dla ratowania swoich najbliższych. Nie znam innej osoby, która w ten sposób uratowała swoje rodzeństwo przed wyzyskiem i utratą zdrowia, a nawet życia. Ta heroiczna postawa zasługuje na najwyższe odznaczenie. Jak wiadomo wojna to niebezpieczny czas. Na początku głównym zagrożeniem byli Niemcy, a później żołnierze Armii Czerwonej. Po śmierci sołtysa, który zginął z rąk partyzantów w maju 1944 r., Emilia wróciła do domu rodzinnego. Po wyzwoleniu pomagała rodzicom w odbudowie gospodarstwa rolnego zniszczonego przez wojenną zawieruchę.
W trudnym, powojennym czasie, Emilii spodobał się chłopiec z sąsiedztwa. Zygmunt Grudzień. Pomimo iż nie pochodził z równie zamożnej rodziny, zaimponował jej swoim charakterem, błyskotliwością i siłą woli. On to bowiem w trakcie wojny w ryzykowny sposób uciekł z transportu wywożącego młodzież na roboty do Rzeszy, a później musiał się ukrywać. Młodzi przypadli sobie do gustu i zdecydowali się na spędzenie ze sobą reszty życia. Planowany ślub odbył się 23 kwietnia 1946 r. w kościele parafialnym w Tuchowiczu, chociaż pełnię szczęście zakłóciła nagła śmierć ojca Emilii (po drugiej zapowiedzi młodych). Z powodu żałoby ślub był skromny i nie zorganizowano przyjęcia weselnego.
Panna młoda zamieszkała w domu męża. Od początku młodzi bardzo ciężko pracowali na swoich sześciu morgach ziemi otrzymanej od rodziców. Uprawiali głównie len, ponieważ ta przynosił on zysk ze sprzedaży włókna i oleju. Ponadto z części pozyskanego włókna Emilia przędła nici, a następnie tkała płótno potrzebne w codziennym użytku. Uprawiali też owce i pozyskiwali z nich wełnę, z której Emilia wykonywała ubrania dla swoich dzieci. Była prawie samowystarczalna w ubieraniu i wyżywieniu swojej rodziny. Z czasem powiększali swoje gospodarstwo, dorabiając się najpotrzebniejszych sprzętów.
Wspólnie wychowali i wykształcili pięcioro dzieci. Każde z nich ukończyło studia wyższe: Ryszard - Politechnikę Łódzką, Bogumiła - UMCS, Marianna - UMCS, Barbara - Politechnikę Warszawską i Wiesław - Akademię Rolniczą w Lublinie. W tamtych czasach studiowanie w systemie dziennym wymagało oprócz zdolności intelektualnych również silnego charakteru, który umożliwiał młodzieży wiejskiej zaaklimatyzowanie się w dużym mieście uniwersyteckim, nie wspominając o funduszach, które z dużym wyrzeczeniem przekazywali swoim dzieciom Emilia i Zygmunt. Rodzice byli bardzo dumni, gdy kolejne dziecko przyjeżdżało do domu, by pochwalić się dyplomem magistra. Dzieci, uzyskawszy wyższe wykształcenie, wcześnie opuściły dom rodzinny, poza najmłodszym synem, który po dziś dzień w nim mieszka i opiekuje się mamą Emilią.
Życie jubilatki nie rozpieszczało. Wraz z mężem, mimo że zaczynali skromnie, stopniowo dorabiali się, kształcili dzieci, budowali dom i budynki gospodarcze. Dzisiaj wydaje się to nieprawdopodobne, ale elektryczność doprowadzono do ich gospodarstwa w roku 1977, co niezwykle ułatwiło im życie. Do tego czasu wszystkie czynności w domu i w gospodarstwie wykonywali w świetle lampy naftowej. Nie było ani lodówki, ani telewizora, a posiłki Emilia gotowała na kuchni węglowej. Pierwszy ciągnik Ursus C330 zakupili w 1986 roku. Rok później przepisali gospodarstwo synowi w zamian za emeryturę. Do nowego domu wprowadzili się w 1990 roku. W tamtym czasie poczuli się szczęśliwi, ustabilizowani finansowo i mogli zacząć cieszyć się pojawiającymi się w ich domu wnukami.
W kwietniu 1996 roku niezwykle uroczyście świętowali Złote Gody, czyli 50-lecie ślubu w gronie najbliższej rodziny. Mszę w kościele parafialnym w Jedlance odprawiał ówczesny proboszcz Henryk Demiańczuk. Spokojne i dostatnie życie przerywa nagła i niespodziewana śmierć Zygmunta w sierpniu 2002 roku. Emilia i Zygmunt przeżyli razem aż 56 lat. Emilii bardzo trudno było pogodzić się z odejściem męża i długo żyła w żałobie, często odwiedzała cmentarz. Jako osoba bardzo wierząca należy do kółka różańcowego kobiet w Niedźwiadce. Jeszcze do niedawna czynnie uczestniczyła w zmiankach różańcowych. Jest bardzo wdzięczna siostrom różańcowym za modlitwę w jej intencji.
Dziś nasza stulatka cieszy się pięciorgiem dzieci, 14 wnukami, wśród których jest prawnik, dwie lekarki, sześciu informatyków/programistów, trzech inżynierów nauczycielka i bankowiec, oraz 20 prawnukami. Wnuki Emilii, przygotowując się na obchody setnych urodzin, już od 5 lat w każdą ostatnią sobotę czerwca organizują urodziny babci. Jest to bardzo oczekiwany przez wszystkich dzień, ponieważ urodziny babci to wspaniała okazja do spotkania rodzinnego i sprawienia radości jubilatce. Jesteśmy dumni z naszej mamy, babci, prababci, która nadal cieszy się zdrowiem i bardzo chętnie opowiada nam historie z dawnych lat. Jej receptą na długie życie jest modlitwa i praca, proste jedzenie oraz dobra atmosfera w rodzinie.
Na urodzinowym przyjęciu pani Emilii była Anna Kupińska.
1 komentarze
Pièknie ...Szczèść Boże ✝️🙏