Rolnicze blokady w Liwie i Węgrowie

– Nie damy się wziąć na przeczekanie, ani wciągnąć w partyjne gierki. Walczymy o interes nie tylko nasz, ale i konsumentów żywności – powiedzieli Radiu Podlasie rolnicy, którzy blokują dziś, 20 marca drogę wojewódzką nr 697 Węgrów-Kałuszyn w miejscowości Liw.

Ustępstwa Komisji Europejskiej w sprawie ugorowania czy stosowania środków ochrony roślin protestujący określają jako chwilowe i niewystarczające: – Nie chodzi o to, by wstrzymać wprowadzanie jakichś części o rok, ale o wyrzucenie całego Zielonego Ładu do kosza, na amen! Teraz chcieli zabronić użytkowania czterech procent gruntów, a może za rok lub dwa zakażą dziesięciu procent. Chcemy też jasnej odpowiedzi rządu, na jakie wsparcie mogą liczyć rolnicy u progu wiosny. Rozmowy kończą się niczym, minister powtarza po dwadzieścia razy to samo, a decyzji nie ma. Jeśli rząd myśli, że nas przeczeka, to się myli – usłyszeliśmy na zastawionym ciągnikami rondzie w centrum Liwa.

Rolnicy są mocno zirytowani sugestiami Donalda Tuska, jakoby dali się wykorzystywać opozycji lub ośrodkom zagranicznym: – Próbuje się nas wciągać w partyjne gierki albo wręcz robić z nas rosyjską agenturę. A my jesteśmy stąd, jesteśmy z jednej gminy, znamy się od urodzenia. Pytam więc: przez kogo niby jesteśmy sterowani? Walczymy nie tylko o swój interes, ale o bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Rolnictwo łatwo zniszczyć, trudno odbudować, a jeść ludzie przecież muszą.

Na szczycie listy postulatów pozostaje niezmiennie uregulowanie napływu płodów rolnych z Ukrainy na krajowy i unijny rynek: – Nie chodzi nawet o to, by tego importu zakazać. Biznes był, jest i będzie. Ale chodzi o to, by zacząć kontrolować jakość tego, co wchodzi przez granicę. Premier mógłby to zrobić jednym podpisem. Jeżeli my jesteśmy w Unii i musimy spełniać wszelkie unijne wymogi i obostrzenia przy produkcji rolnej, a Ukraina może tu sprzedawać nie spełniając tych wymogów, to po co nam taka Unia?

Blokady w Liwie i Węgrowie potrwają do wieczora.