Setne urodziny mieszkańca Garwolina
sie 2024
29 sierpnia wyjątkowe święto obchodził mieszkaniec Garwolina Henryk Szczepański, który dołączył do grona stulatków. To niezwykłe wydarzenie było okazją do wielu gratulacji i serdecznych życzeń, które przekazali mu nie tylko członkowie rodziny i sąsiedzi.
Dostojnego jubilata odwiedziła burmistrz Garwolina Marzena Świeczak, przewodniczący Rady Miasta Marek Mikulski, poprzedni burmistrz miasta Tadeusz Mikulski, proboszcz parafii pw. Przemienienia Pańskiego ks. kan. Stanisław Szymuś, kierownik USC w Garwolinie Agnieszka Kołodziej, kierownik wydziału promocji i pozyskiwania funduszy zewnętrznych Beata Pasternak oraz przedstawiciele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Garwolinie kierownik inspektoratu Ignacy Kozak i Maryla Zowczak.– Sto lat to wyjątkowy czas, w którym zgromadził pan mnóstwo wspomnień, przeżyć i osiągnięć. Garwolin ma zaszczyt i przywilej mieć takiego mieszkańca jak pan, który swoją postawą przyczyniał się do budowania lokalnej wspólnoty. Jesteśmy dumni, że możemy świętować ten wspaniały moment razem z panem – zwrócili się do jubilata burmistrz i przewodniczący rady wręczając list gratulacyjny i upominek. Po lampce szampana i gromkim sto lat przyszedł czas na tort i chwilę rozmowy. Pan Henryk dziękował wszystkim za pamięć i ciepłe słowa. Pomimo swojego wieku, emanował energią i serdecznością.
Henryk Szczepański, urodził się 29 sierpnia 1924 roku we wsi Goździk, gdzie wychowywali go rodzice Franciszek i Agnieszka Szczepańscy. Miał siedmioro rodzeństwa. Jego ojciec Franciszek walczył w Legionach Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jego życie pełne jest nie tylko wspomnień, ale także doświadczeń, które kształtowały jego charakter i siłę. Z gośćmi podzielił się wspomnieniami z czasów młodości. Jako weteran II wojny światowej, pan Henryk służył w II Armii Wojska Polskiego, biorąc udział w wielu kluczowych bitwach. W 1944 roku, w wieku 20 lat został wezwany na przeszkolenie wojskowe. Trafił do Trzebieszowa, gdzie przeszedł dwumiesięczne przygotowanie do walki na froncie, podczas którego został sformowany do obsługi ciężkiego karabinu maszynowego na stanowisku celowniczego karabinu. Po przeszkoleniu został wysłany do walki z wrogiem, gdzie wraz z oddziałem przeszedł pieszo z Trzebieszowa do Warszawy. Potem jego oddział został skierowany do Łodzi, następnie do Poznania, gdzie stoczył walkę na pierwszej linii frontu pod Budziszynem, gdzie II Armia Wojska Polskiego brała udział w walkach z wojskami niemieckimi z Grupy Armii „Mitte”. Jego oddanie i odwaga zostały wielokrotnie odznaczone, a wspomnienia z tych czasów pozostają żywe i pełne emocji.
– To były przykre chwile. Chłopcy ginęli. Człowiek zupełnie był już obojętny swojego życia, bo wiedział, że tu zginąć musi. Dziękuję Panu Bogu i swoim boskim opiekunom jak mnie prowadzili na wojnie. W takich sytuacjach trudnych byłem. Tak jak mówią na wojence ładnie, kto Boga uprosi, żołnierze strzelają, Pan Bóg kule nosi – powiedział pan Henryk, poruszając serca obecnych.
Po dwóch latach walki za ojczyznę, w tym odbyciu zasadniczej służby wojskowej w jednostce wojskowej w Poznaniu powrócił do rodzinnego domu 26 października 1946 roku.
Po zakończeniu wojny, osiedlił się w Garwolinie, gdzie zbudował życie rodzinne i zawodowe. W 1950 roku ożenił się z Haliną Mikulską, doczekali się dwójki dzieci: Ewy i Adama Szczepańskich. Jego pierwsza żona zmarła w 1960 roku. Trzy lata później zawarł związek małżeński z Heleną z domu Mucha, która również była wdową i miała córkę. Pan Henryk doczekał się czworga wnucząt oraz pięciorga prawnucząt. Pracował w zawodzie szewca, najpierw jako prywatny przedsiębiorca, a następnie jako członek Spółdzielni Szewskiej w Garwolinie, po czym został zatrudniony na stanowisku magazyniera w Rejonowej Spółdzielni Rolniczo-Handlowej „Samopomoc Chłopska” w Garwolinie. Pełnił również funkcję kierownika w Stowarzyszeniu Kombatantów Polskich w Garwolinie – Główny Urząd w Warszawie. Dzięki rodzinie i bliskim przetrwał trudne chwile swojego długiego życia.
Zobacz Galerię
Inf. Pras.
0 komentarze