Węgrów z miejskim dzwonem
sie 2024
Większości kojarzą się z kościołami. Mniej liczni wiedzą, że są również na statkach. W otwartej przestrzeni miejskiej dzwon jest rzadkością. A właśnie coś takiego sprawił sobie Węgrów, by przypominać mieszkańcom i gościom o swoich bogatych i wciąż żywych tradycjach ludwisarskich.
W przeciwieństwie do dzwonów kościelnych, które zwykle wiszą gdzieś wysoko na rzadko udostępnianych dzwonnicach, ten można obejrzeć z bliska. Stoi na niewielkim postumencie na Skwerze Dmowskiego, w bezpośrednim sąsiedztwie Rynku Mariackiego, obok tzw. Domu Lipki, siedziby węgrowskiego Urzędu Stanu Cywilnego. Zdobią go zaprojektowane przez Krzysztofa Buczka i wykonane przez Agnieszkę Gryglas wizerunki węgrowskich zabytków (bazyliki, kościoła klasztornego, kościoła ewangelickiego i Domu Gdańskiego), obraz pracujących ludwisarzy oraz napisy upamiętniające wykonawcę: Odlewnię Dzwonów Braci Kruszewskich.– Ten dzwon upamiętnia historię tutejszego ludwisarstwa. W Węgrowie było kilka ludwisarni, do dziś działa tylko nasza. Istnieje od 104 lat. Razem z moim bratem Wojciechem jesteśmy czwartym pokoleniem jej właścicieli. Odlewamy dzwony dla kościołów, statków i dla kolekcjonerów na całym świecie. Ten dzwon waży 440 kilogramów, odlany jest ze spiżu w temperaturze 1100 stopni, a wydaje ton „Ais-2”, czyli 466 Hz. Powstawał siedem tygodni – powiedział Katolickiemu Radiu Podlasie Antoni Kruszewski.
Trzeba tu dodać, że węgrowska ludwisarnia jest jedną z dwóch w Polsce (druga jest w Przemyślu). Nic więc dziwnego, że miasto chce się tym faktem chwalić. – Wytworzone tu dzwony biją w sercu Polski, na wieży zegarowej Zamku Królewskiego w Warszawie. Także w naszych kościołach: bazylice mniejszej i kościele poklasztornym. Powstało ich już przeszło 2,5 tysiąca. Ta firma rozsławia i promuje Węgrów na cały świat, dlatego chcemy, by dowiedzieli się o tym mieszkańcy i goście miasta – mówi Halina Ulińska, zastępca burmistrza.
Dzwon będzie używany podczas corocznego święta miasta, podczas wybranych świąt państwowych i w innych ważnych momentach. Aby nie był codzienną (lub co gorsza: nocną) zabawką dowcipnisiów, jego serce jest blokowane. Ale jeśli ktoś przejezdny zechce się zapoznać z jego brzmieniem, wystarczy że puknie w niego mocno palcem. Odezwie się, choć na tyle cicho, by nie stawiać na równe nogi całego miasta.
1 komentarze
Wspaniały pomysł Gratuluje! Tak sie buduje tożsamość miasta i tworzy jego historię .