Leszek Borek, kierownik administracji nr 2 w Siedleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej mówi, że przymierzano się do tego od dawna, ale jeszcze kilka lat temu importowane urządzenia były zbyt drogie. Teraz cena spadła i można było zacząć to wprowadzać. – Kiedyś kosztowało to 5-7 tysięcy złotych. Teraz są dostępne urządzenia za 2 tysiące, z polskim atestem. W zeszłym roku przetestowaliśmy to przy ulicy Formińskiego 16. Próby wyszły dobrze, więc postanowiliśmy pójść dalej. Obecnie moduły SOS są na osiedlach przy ulicach Dreszera, Kiepury, Sienkiewicza, Kilińskiego, Formińskiego, Ściegiennego, Czackiego i Wyszyńskiego.
Czy to rzeczywiście działa? – W miejscach, gdzie sprawdzaliśmy, zadziałało to prawidłowo. Trzeba tylko dobrać odpowiednią modulację sygnału, bo nie na każdą jest reakcja. To zrozumiałe, bo gdyby tak było, to szlaban dałby się otworzyć zwykłym klaksonem. Ale w czterech miejscach, które sprawdzaliśmy, szlabany się otworzyły. Jeśli więc urządzenia te będą cały czas sprawne technicznie, to jest to rzeczywiście duże ułatwienie w dotarciu na miejsce zdarzenia – mówi rzecznik siedleckiej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, Paweł Kulicki.
Mniej zadowolone jest pogotowie. – Sprawdzaliśmy siedem takich miejsc. Tylko w jednym szlaban otworzył się od razu. W pozostałych się nie otworzyły, albo otworzyły z dużym opóźnieniem i nie wiemy, czy to w końcu zadziałał moduł, czy po prostu ktoś widząc stojącą karetkę otworzył nam wjazd pilotem ze swojego okna – mówi Leszek Szpakowski, dyrektor siedleckiego Meditransu.
Administracja jest przekonana, że problem da się rozwiązać. – Urządzenia są zaprogramowane zgodnie z homologacją na trzy obowiązujące w UE rodzaje sygnałów. Może w niektórych starszych ambulansach ten sygnał nie jest dokładnie taki? Jestem umówiony z pogotowiem, żeby w razie problemów spotkać się i wspólnie z dostawcą sprzętu je rozwiązać – odpowiada Leszek Borek.
Nawet jeśli uda się wszystko dostroić i wyregulować, pozostaje jeszcze pytanie o trwałość. Jest to przecież elektronika, która będzie latami wystawiona na wilgoć, mróz i upał. Jak długo podziała w takich warunkach? Spółdzielnia odpowiada, że bardziej niż pogody obawia się wandali. Ale pewność co do odporności klimatycznej przyniesie dopiero kilkuletnia eksploatacja.
Doświadczeniami spółdzielni zainteresowało się kilku radnych, którzy poprosili, by władze miasta zarekomendowały takie rozwiązanie wspólnotom mieszkaniowym. Rzecz jest warta uwagi i po dopracowaniu może się okazać bardzo pożyteczna. Póki się nie rozpowszechni, wzywający pomoc mieszkańcy zamkniętych osiedli muszą pamiętać o tym, by zapewnić ratownikom wjazd.
AB/DJ
Kwiecień 2024
