Co charakterystyczne, w przemówieniu wyeksponowani zostali nie ci, którzy od początku przeciwstawiali się sowietyzacji Polski z bronią w ręku, ale ci, którzy stali się ofiarami władz komunistycznych, choć początkowo wcale nie zamierzali stawać im na drodze. Andrzej Sitnik przywołał postacie gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” oraz absolwenta siedleckiego „Żółkiewskiego” – kmdr. Stanisława Mieszkowskiego. Ten pierwszy nie prowadził po wojnie działalności konspiracyjnej, a ten drugi włączył się w odbudowę floty wojennej. Obaj padli jednak ofiarą sfingowanych procesów i sądowych morderstw. Prezydent zaznaczył również, że toczona przez powojenną partyzantkę walka o niepodległość i suwerenność była walką nierówną i tragiczną – odbywała się bowiem po konferencji w Jałcie, w której Polska została oddana pod kontrolę ZSRR.
To przesunięcie historycznych akcentów wywołało w Siedlcach wyraźny rozdźwięk. Środowiska nie godzące się z oskarżaniem powojennego narodowego podziemia o zbrodnie, przed uroczystościami miejskimi zorganizowały na starym miejscu swoje własne. Oprócz działaczy „Solidarności” pod pomnikiem na Skwerze Wileńskim pojawili się opozycyjni względem nowych władz miasta samorządowcy (między innymi starosta Karol Tchórzewski, przewodniczący rady miasta Henryk Niedziółka i poprzedni prezydent Siedlec, Wojciech Kudelski), a także przedstawiciele organizacji patriotycznych i narodowych. Wspólnym punktem obu przedsięwzięć była tylko msza w kościele garnizonowym.
Fot. Adam Białczak/Piotr Grabowski
AB/DJ