Ten zakup to nie jest modne gadżeciarstwo. Do tej pory preparaty do chemioterapii przygotowywali ludzie, ale była to praca nie do końca bezpieczna. Cytostatyki jak mało który lek ilustrują prawdziwość maksymy Paracelsusa (pioniera nowożytnej medycyny i farmacji), że tym, co różni lekarstwo od trucizny jest dawkowanie. – Aparat eliminuje konieczność przebywania personelu z substancjami, które są niebezpieczne dla zdrowia. Przy dłuższej ekspozycji może dojść do niebezpiecznych schorzeń. Stąd specjalne wyciągi i elementy izolacji. Automat nie naraża człowieka na długie przebywanie z takim lekiem – tłumaczy dr Mioduski.
Zautomatyzowane ramię poruszające się w izolowanej komorze, zaczerpnie, zmiesza i zapakuje odpowiednie składniki dokładnie według specyfikacji przygotowanej przez lekarzy onkologów i przesłanej przez szpitalny system komputerowy. Dzięki temu pacjenci będą dostawać leki zindywidualizowane, przygotowane specjalnie pod ich potrzeby, bez ryzyka pomyłki. To oczywiście nie znaczy, że szpitalni farmaceuci stracą zajęcie. Teraz jednak będą nadzorować cały proces, a nie wystawiać się samemu na działanie szkodliwych chemikaliów.
Wydajność nowego urządzenia ma być na tyle duża, że pozwoli na zaopatrzenie nie tylko siedleckiego ośrodka onkologii, ale i innych szpitali (o ile będą tym zainteresowane). Na razie robot jest w fazie rozruchu, regulacji i przygotowywania procesu technologicznego. Odbywa się to z udziałem przedstawicieli hiszpańskiego producenta, którzy dokładają starań, by pokazać się od jak najlepszej strony. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, maszyna zacznie pracować jeszcze przed końcem pierwszego półrocza.
AB/DJ