W defiladzie będzie uczestniczyć większość typów statków powietrznych, znajdujących się w wyposażeniu naszych sił powietrznych i lotnictwa wojsk lądowych. Zobaczymy więc myśliwce F-16 i MiG-29, myśliwsko-bombowe Su-22, transportowce CASA C-295, C-130 Hercules i M-28 Bryza, szkolne Orliki i Iskry, śmigłowce szturmowe Mi-24, wielozadaniowe W-3 Sokół i transportowe Mi-17. Gościnnie mają wystąpić również śmigłowce amerykańskie, należące do jednostek stacjonujących w Polsce: szturmowy AH-64 Apache oraz transportowe UH-60 Blackawk i CH-47 Chinook.
Jak wygląda trening do defilady? – Największa trudność polega na tym, że statki powietrzne biorące udział w defiladzie poruszają się z bardzo różnymi prędkościami. Nie mogą lecieć cały czas razem. Śmigłowce startują więc jako pierwsze, a myśliwce później i doganiają je w dokładnie przewidzianym miejscu i czasie. Nad Warszawą muszą się pojawić z odpowiednią separacją czasową. Przygotowania i wyliczenia zaczęły się już dużo wcześniej, a od dziś przystępujemy do treningu praktycznego – tłumaczy ppor. Kamil Zabor, pilot MiGa-29 z 23. blt. – Na co dzień zdarza się nam latać w bardzo ciasnym szyku, np. podczas lotów w chmurach, ale wtedy jest to zwykle lot parą. Tutaj natomiast trzeba się utrzymać w formacji sześciu samolotów. Trzeba uważać nie tylko na prowadzącego, ale i na tych, którzy lecą z tyłu i po bokach.
Sporo pracy mają również technicy obsługi naziemnej. Bojowy odrzutowiec to niebywale skomplikowana maszyneria, a przygotowanie jej do lotu wymaga pracy całego zespołu ludzi. – Obsługę MiG-a-29 wykonuje pięciu specjalistów. Przeprowadzają oni testy z użyciem urządzeń diagnostycznych. Tankują odpowiednią ilość paliwa, dopasowaną do zadania. Ładują gazy techniczne. Sprawdzają urządzenia nawigacyjne. Na defiladę samolot leci bez uzbrojenia, ale obsługa jest taka sama, jak przed lotem bojowym – wyjaśnia starszy chorąży sztabowy Marcin Modrzejewski, technik uzbrojenia i urządzeń diagnostycznych.
W bazie pod Mińskiem na co dzień stacjonuje kilkanaście samolotów i kilka śmigłowców. Teraz będzie ich aż kilkadziesiąt. Te, które przylatują z innych baz, mają własne zespoły techników. Miejscowa obsługa zajmie się tylko dostarczeniem paliwa i gazów. Są co prawda specjaliści obsługi naziemnej, którzy mają uprawnienia do zajmowania się kilkoma typami statków powietrznych, ale nie jest wskazane, by jednego dnia pracowali przy więcej niż jednym. Chodzi o zminimalizowanie ryzyka jakiejkolwiek pomyłki. Samoloty mogą bowiem dostać dopuszczenie do lotu tylko przy stuprocentowej sprawności.
Formacje samolotów i śmigłowców będą latać na małej wysokości nad wschodnim Mazowszem przez piątek i sobotę. Niedziela jest w rezerwie na wypadek, gdyby wcześniej popsuła się pogoda i uniemożliwiła wykonanie zaplanowanej liczby lotów. W poniedziałek trening ma się odbyć już nad Warszawą, a wtorek to dzień samej defilady.
fot. AB/ MSz
AB/ Siedlce [MSz]