Z naszego regionu też apelują
Zdecydowana większość nie stawia kos na sztorc, ale wielu głośno wyraża swoje obawy i apeluje o przełożenie wyborów. Prezydent Siedlec Andrzej Sitnik opublikował swój list do Państwowej Komisji Wyborczej, a prezydent Białej Podlaskiej Michał Litwiniuk – do premiera.
Ten pierwszy zwrócił uwagę, że niektóre lokale wyborcze nie zapewniają bezpiecznych odległości między członkami komisji. Zaopatrzenie 399 członków 38 stałych komisji obwodowych (kolejnych 5 jest w Siedlcach w szpitalach i więzieniu) w środki ochrony osobistej to koszt, którego nie pokrywa dotacja, przyznawana samorządom na organizację wyborów. Powołanie i przeszkolenie członków komisji oraz ich późniejsza praca przy liczeniu głosów to tworzenie kilkudziesięcioosobowych skupisk, niebezpiecznych w stanie epidemii. Istnieje też ryzyko, że niektórzy członkowie komisji między powołaniem a wyborami mogą zostać objęci kwarantanną, przez co część komisji może nie mieć właściwej obsady.
Prezydent Białej Podlaskiej pisze podobnie, dodatkowo kładąc akcent na brak chętnych do pracy w komisjach (w mieście jest 29 komisji obwodowych, w których zasiada 281 osób). Ludzie się boją, a zmusić do takiej pracy nikogo przecież nie można.
Inni samorządowcy mają podobne obawy i wyrażają nadzieję, że jednak termin zostanie zmieniony. – Gdyby wybory miały się odbyć w maju, to sytuacja jest mało komfortowa. Moim zdaniem powinny być przełożone. Jest optymistyczny wariant, że szczyt zachorowań będzie w okresie świąt, a potem ich liczba będzie spadać, ale w jakim stopniu i czy w ogóle tak będzie, to jest dzisiaj wróżenie z fusów. Wypełniamy zalecenia administracji rządowej, czytamy komunikaty. Prywatnie uważam, że wybory odbędą się jednak w innym terminie. Nie wiem w jakim, nie do mnie należy decyzja – mówi burmistrz Łochowa, Robert Gołaszewski.
Da się, ale kosztowałoby to krocie
Czy przy organizacji wyborów w normalnym terminie nie dałoby się wdrożyć środków bezpieczeństwa wypróbowanych już w handlu i oświacie? Czyli np. szyb oddzielających komisje od wyborców, zaopatrzenia członków komisji w maski, wpuszczania do lokalu wyborczego najwyżej kilku osób i ustawiania reszty w mocno rozciągniętej kolejce na zewnątrz, czy wreszcie zdalnych szkoleń dla członków komisji? W siedleckim magistracie poczyniono takie przymiarki, ale otrzymane w ich wyniku koszty przyprawiają o zawrót głowy. – Trzeba by zbudować szklane lub plastikowe boksy, które oddzielałyby członków komisji od wyborców i od siebie nawzajem. Nie wiadomo, czy znaleźlibyśmy wykonawcę, który zrobiłby to na czas w 38 lokalach, a gdyby nawet, to kosztowałoby to od kilkunastu do 20 tysięcy złotych za jeden lokal. To już ponad 700 tys. złotych. Jeśli chodzi o maski, to teraz ich cena na rynku wynosi już 70 zł, a do maja może jeszcze wzrosnąć. Tymczasem trzeba takie maski zmieniać co kilka godzin, więc każdy musiałby ich mieć pięć albo sześć. A brakuje ich nawet dla służby zdrowia – wyliczał w rozmowie z Radiem Podlasie prezydent Andrzej Sitnik. Przy prawie czterystu osobach w komisjach obwodowych daje to kolejne 150 tysięcy złotych lub więcej. Doliczając do tego koszt rękawiczek i środków dezynfekcyjnych oraz dodatkowych materiałów informacyjnych zbliżamy się do miliona złotych dodatkowych kosztów.
A co z możliwością zdalnego przeszkolenia członków komisji? Możliwości techniczne w magistracie są, ale prezydent Siedlec powątpiewa, czy takie szkolenie byłoby wystarczająco skuteczne: – Kto zagwarantuje, że wszystkie te osoby dysponują i potrafią się posłużyć odpowiednim sprzętem i czy wszystko z takiej telekonferencji zrozumieją? – pyta Andrzej Sitnik. Dodaje, że przekazał wszystkie te pytania Państwowej Komisji Wyborczej i czeka na ostateczną decyzję władz państwowych.
Minister zdrowia zapowiedział, że dane, które będą wiarygodną podstawą do takiej decyzji, spłyną około Wielkanocy.
AB [ja]
Kwiecień 2024
