Nie przybyło natomiast spraw załatwianych przez internet. – Nie widzimy, by mieszkańcy w ciągu ostatniego tygodnia-dwóch przestawili się na takie załatwianie spraw. Większość wniosków można złożyć przez ePUAP, ale na poziomie samorządu gminnego nie jesteśmy jeszcze przyzwyczajeni do zdalnego załatwiania spraw. Mieszkańcy przywykli do bezpośredniego kontaktu z urzędnikami i nawet teraz w pilnych sprawach pojawiają się w urzędzie. Dostęp jest trochę ograniczony, ale przyjmujemy wszystkie wnioski i najpilniejsze sprawy załatwiamy – informuje wójt Tomasz Hapunowicz.
Problemem w warunkach stanu epidemii może być zorganizowanie prac rady gminy. Przy zakazie zgromadzeń powyżej 50 osób pod znakiem zapytania stoi udział w sesji osób nie będących radnymi i pracownikami urzędu. – Mamy w gminie 46 sołtysów. Gdyby przyszli wszyscy, byłoby to ryzyko rozpowszechniania choroby. Z drugiej strony, mają oni płacone symboliczne diety za udział w sesji. To techniczne sprawy, ale trzeba to będzie uchwałą rady pozmieniać – zwraca uwagę wójt.
Rada gminy stanie też przed zadaniem zmian w budżecie. Gminy nie ponoszą na epidemię takich wydatków jak miasta, które mają na głowie szpitale i rozbudowane służby socjalne i kryzysowe. Przewidują jednak, że związane z epidemią hamowanie gospodarki odbije się poważnie na ich dochodach. – Prognozy ministerstwa finansów, które wzięliśmy pod uwagę układając budżet na rok 2020, dotyczące m.in. dochodów z PIT i CIT, trzeba będzie pozmieniać. Zdajemy sobie sprawę, że wpływy z budżetu centralnego mogą być dużo mniejsze. Co za tym idzie, trzeba będzie się przyjrzeć wydatkom inwestycyjnym – mówi Tomasz Hapunowicz. Nie nastąpi to dziś lub jutro, ale najdalej w połowie roku tego typu analizy oraz ewentualną nowelizację budżetu trzeba będzie przeprowadzić.
Gmina nie planuje za to (przynajmniej na razie) zwracać się do banków o rozciągnięcie spłaty swoich kredytów. Jej zadłużenie jest na tyle niskie, że nie ma problemów z płynnością i swoje zobowiązania z poprzednich lat spłaca na bieżąco.
AB/DW
Kwiecień 2024
